Od czasów liceum mam bardzo bolesne miesiączki. Ból jest dosłownie nie do zniesienia. Skurcze są tak silne, że zdarza mi się nawet wymiotować. W szkole raz z tego powodu zemdlałam.
Kiedyś wyczytałam w gazecie, że to może być endometrioza, ale byłam u ginekologa i on to wykluczył. Bólów miesiączkowych nie miałam tylko w czasie, kiedy brałam pigułki antykoncepcyjne. Przyjmowałam je przez 5 lat i potem stwierdziłam, że je odstawiam, bo nie chcę dłużej truć organizmu. Po odstawieniu hormonów przez jakieś pół roku okresy były całkiem znośne. Łudziłam się nawet, że tak już zostanie, ale niestety bóle nie do zniesienia potem wróciły.
Zobacz także: Piękna modelka pozuje w podpasce maxi - bo okres to normalna sprawa. Kolejna kampania przełamuje tabu
W liceum i na studiach było łatwo, bo jak źle się czułam to po prostu zostawałam w domu. Pracując zawodowo tak się niestety nie da, a przynajmniej nie w mojej firmie. Szef nie rozumie, że kiedy mam okres, naprawdę cierpię. Nie jestem w stanie wysiedzieć przy biurku, robi mi się słabo, oblewają mnie poty. Ja nie udaję, nie symuluję. Czasem muszę wziąć kilka tabletek przeciwbólowych, żeby ból choć trochę zelżał. Naprawdę chciałabym się czuć w czasie okresu lepiej i móc pracować normalnie, ale tak po prostu nie jest.
Może gdyby moim szefem była kobieta, miałaby w sobie więcej zrozumienia i współczucia. Mężczyzna nigdy nie zrozumie tego, przez co niektóre z nas przechodzą raz w miesiącu. Kocham swoją pracę i nie będę szukać nowej tylko dlatego, że szef nie pozwala mi na zdalną pracę podczas miesiączki.
Jak można to załatwić? Ginekolog może wystawić jakieś specjalne zaświadczenie, że ja po prostu nie jestem w stanie wyjść w te dni z domu, bo tak mnie boli?
Pomóżcie,
Maja