Przyznam, że im dłużej siedzę w domu, tym większe zniechęcenie mnie ogarnia. Kiedyś uwielbiałam pracować. Robiłam to, co lubiłam, trafiłam do fajnej firmy i miałam cudowną ekipę. Nagle wszystko legło w gruzach.
Zobacz również: Bezrobotna z wyboru. 33-letnia Paulina nie martwi się załamaniem na rynku pracy
Chwila pandemii i jeszcze przed wakacjami zamknięto działalność. Mydlono nam oczy, że to tylko na chwilę, ale od pół roku cisza. Poszłam do urzędu, żeby mieć chociaż ubezpieczenie, a przy okazji dostałam zasiłek.
Nie są to wielkie pieniędzy, jednak pozwoliły przetrwać.
Pierwsze tygodnie to było ciągłe szukanie nowego zajęcia. Ale wiecie co? Trochę przyzwyczaiłam się do siedzenia w domu. Poza tym, w dzisiejszych czasach trudno się zmotywować. Bezrobocie rośnie i nikt mnie nie chce.
Zobacz również: Dziewczyny, które nie chcą pracować
Gdyby zasiłek był na stałe, to pewnie nawet bym się nie zastanawiała. Może jestem dziwna, ale jakoś dawałam radę. Kokosów nie potrzebuję. Na szczęście mój chłopak cały czas jest zatrudniony, więc głodni nie chodzimy.
Wczoraj dostałam ostatni przelew z urzędu i muszę się zastanowić, co dalej. Ciekawych ogłoszeń nie ma, chęci też brakuje. Niby jestem młoda i energiczna, a ogarnął mnie straszny marazm.
Szukam swojej drogi, ale sama chyba jej nie znajdę. Podpowiecie mi, jak odnaleźć się w tej sytuacji?
Patrycja
Zobacz również: LIST: „Od pół roku siedzę na bezrobociu. Już nie chcę wracać do pracy”