Zawsze mnie śmieszy, kiedy przyjeżdżam do Polski na święta i słyszę: powiedz coś po angielsku! Moja rodzina i znajomi są dumni z tego, że udało mi się odnaleźć na Zachodzie. Mają dość wyidealizowany obraz emigracji, a ja nie wyprowadzam ich z błędu.
Zobacz również: Angelika po dekadzie emigracji wróciła do Polski. Wytrzymała tylko rok
Ogólnie jest fajnie, bo inaczej nie siedziałabym tam od 4 lat. Zaczynam jednak zdawać sobie sprawę, że przespałam ten czas. Zamknęłam się w szczelnej bańce i tak naprawdę nawet nie liznęłam tego kraju. Oglądam go zza szyby.
Brytyjczyków mijam na ulicach, ale ich zupełnie nie znam.
Jak to możliwe? Popełniłam spory błąd, bo od zawsze utrzymywałam kontakty tylko z mieszkającą w UK rodziną i Polonią. Najpierw ze strachu, a później z przyzwyczajenia. W efekcie nie musiałam nawet uczyć się języka.
Zobacz również: Polskie słowa, które weszły do języka angielskiego. Za granicą każdy je zrozumie
Próbowałam, ale kurs niewiele daje. Angielskim trzeba się posługiwać i z nim osłuchać, a ja rzadko mam taką okazję. Pracuję w polskiej firmie mojej polskiej siostry. Zakupy robię w polskich sklepach, które znajdują się w polskiej dzielnicy. Chodzę do polskiego kościoła.
Czasami mam wrażenie, że nigdzie nie wyjechałam. Niby jestem wiele kilometrów od domu, a czuję się jak w kraju nad Wisłą. Brakuje mi tylko rodziców, ale i tak codziennie rozmawiam z nimi przez telefon.
Wstyd mi, bo miało być inaczej. Chciałbym wyjść wreszcie spod tego klosza, ale jeszcze bardziej się boję.
Ewelina
Zobacz również: LIST: „3 lata mieszkałam w UK. Mam angielski akcent i zapomniałam wielu polskich słów”