To będą już drugie Święta od kiedy jestem weganką. Przeszłam na dietę roślinną w listopadzie 2019 roku, więc ok - nikt jeszcze nie wiedział, z czym to się je. Nie mogłam oczekiwać, że menu będzie pode mnie.
Zobacz również: Mam jedno pytanie do mięsożerców. Jako weganka zupełnie tego nie rozumiem
W tym roku liczyłam na nieco więcej wyrozumiałości i troski. Tym bardziej, że to nic nie kosztuje. Wystarczy wprowadzić kilka drobnych zmian, żebym mogła zjeść prawie wszystko.
Oczywiście karpia nie tknę, ale sałatkę jarzynową czy kapustę z grochem mogłabym. Przynajmniej teoretycznie, bo już wiem, że nie będą to potrawy wegańskie.
Prosiłam, oferowałam pomoc, sama chciałam coś przygotować albo kupić niezbędne składniki. Nic z tego, bo mają swoje przepisy i będą się ich kurczowo trzymać.
Zobacz również: Kto jest bardziej inteligentny, mięsożercy czy wegetarianie? Wyniki zaskoczyły nawet badaczy
Chciałam sałatkę z majonezem wegańskim, który smakuje identycznie. Zasugerowałam też, żeby mama nie dodawała masła przy podsmażaniu kapusty. Nikt nie poczuje różnicy, a ja mogłabym normalnie świętować.
Na tydzień przed Wigilią już wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Zostanie mi chyba tylko opłatek, kutia i barszcz. Ciasta bez jajek i tłuszczu zwierzęcego oczywiście nie będzie. Chyba, że sama sobie zrobię.
Nie oczekuję specjalnego traktowania. Po prostu liczyłam na drobny gest ze strony najbliższych. Przykre to wszystko.
Wiktoria
Zobacz również: „Wegetarianka uciekła ze szpitala, bo dostała kiełbasę”. Czy tylko ja ją rozumiem?