Z jednej strony nie lubię, a z drugiej - nie umiem tego robić. Mogłabym zrzucić całą winę na matkę, która mnie nie nauczyła, ale już nie będę taka. Po prostu przez całe życie ktoś mnie w tym wyręczał albo nie zwracał uwagi.
Zobacz również: Przestałam odwiedzać przyjaciółkę, bo nie mogę znieść bałaganu w jej domu
Mieszkając z rodzicami sprzątałam raz na tydzień. Co sobotę rano była wielka akcja - mama pucowała salon, tata kuchnię i łazienkę, a ja... nic. Nauczyłam się panować nad chaosem. Do pokoju rzadko ktoś wchodził.
Teraz trochę brakuje mi tego rygoru, jaki mają inni.
Pół roku temu zamieszkałam w kawalerce, bo chciałam się wreszcie usamodzielnić. Mam 24 lata i wtedy kończyłam studia. Oprócz tego pracuję. Myślałam, że łatwiej będzie mi zapanować nad własnym bałaganem.
Zobacz również: Cała rodzina komentuje bałagan w moim domu. To nie ich sprawa
Albo inaczej - liczyłam na to, że z lenistwa będę odkładała wszystko na miejsce i od razu wyrzucała, żeby później nie sprzątać na czworaka przez kilka godzin. Tak było przez... tydzień. Od tego czasu niewiele zrobiłam.
Góry śmieci rosną, dywan zaczyna cuchnąć, meble się kleją, a ja siedzę w tym bałaganie i nawet nie jest mi specjalnie głupio. Dawno nie miałam inaczej, więc to kwestia przyzwyczajenia. Gorzej kogoś zaprosić, dlatego tego nie robię.
Największy absurd tej sytuacji? Piszę o tym, bo widzę problem, ale nawet nie chce mi się kiwnąć palcem, żeby to zmienić. Nie wiem, jak wyjść z tego marazmu.
Iga
Zobacz również: Moja bratowa strasznie zapuściła mieszkanie. Czy mogę jej to wytknąć?