Pracuję w galerii handlowej. Niby to handel i nic wybitnego, ale zajmuję się administracją. To robota typowo umysłowa i coś tam jednak trzeba umieć. Skończyłam studia z finansów i rachunkowości, więc to coś dla mnie. Nie zarabiam strasznie dużo, nie jestem z siebie nie wiadomo jak dumna, ale coś sobą reprezentuję. Mam stałe godziny pracy, nie muszę się przemęczać i jakiś tam „poziom” osiągnęłam.
Zobacz również: LIST: „Jesteśmy razem od 3 lat, a ja nie mam dostępu do jego konta. Trochę to dziwne”
A w międzyczasie wydarzyło się coś, co chyba nie powinno mieć miejsca. Wpadłam jak jakaś małolata. Codziennie wpatruję się w niego, jak jakaś nastolatka. Maślane oczy, w głowie pełno myśli. Jest przystojny, wysportowany, ma wspaniały uśmiech. Wszyscy w ekipie go lubią i wcale im się nie dziwię. Dlaczego wstydzę się tego uczucia? Nie wiem jak na to spojrzycie, ale dla mnie problemem jest jego zawód. Pracuje w firmie sprzątającej.
Nie znam go tak naprawdę. Kilka razy mogłam z nim porozmawiać i to wyłącznie o sprawach służbowych. Krótko mówiąc – wydawałam mu polecenia, albo zwracałam uwagę. Nie z własnej woli, ale to mi zlecono. Mimo wszystko on zawsze reagował spokojnie i z uśmiechem. Jego ulubione powiedzonko to „da się zrobić”. Pracuje na najniższym możliwym stanowisku, a ma w sobie mnóstwo radości.
Zobacz również: 9 oznak, że Twój facet jest niestabilny finansowo
Nie jest zwykłym sprzątaczem, jakiego pewnie niektórzy sobie wyobrażają. To inteligentny i fajny chłopak, któremu tak się życie ułożyło. Z racji moich obowiązków, wiem dokładnie jaką skończył szkołę i ile zarabia. To głupio zabrzmi, ale ta wiedza mnie powstrzymuje, żeby rozwinąć tę znajomość. Jest po zawodówce gastronomicznej, ale nie zaczepił się w żadnym lokalu. Na rękę dostaje ok. 1500 zł. Może nawet mniej, bo to część etatu. Wspaniały kandydat na ukochanego...
Rozum podpowiada mi, żeby dać sobie spokój. Zawsze oczekiwałam od faceta wsparcia i jakiegoś tam prestiżu, a co on mógłby mi dać? Tylko siebie i nic więcej. Żadnej stabilizacji. Trochę wybiegam w przyszłość, bo nawet nie zdążyłam z nim prywatnie porozmawiać, ale to mnie zniechęca do brnięcia w to.
Mimo wszystko codziennie z radością idę do pracy, bo wiem, że go tam spotkam. Dosłownie robi mi się ciepło na sercu, kiedy go obserwuję. Chciałabym się dać porwać temu uczuciu, ale wychodzi na to, że jestem zbyt wyrachowana. Choć w głębi duszy czuję, że mogłabym przymknąć na to wszystko oczy i po prostu z nim być...
Małgosia
Zobacz również: LIST: „Chłopak nie chce mi powiedzieć, ile zarabia. Robi z tego straszną tajemnicę”