Znamy się z Basią od 7 lat. Nasze drogi życiowe potoczyły się skrajnie różnie. Ja nadal jestem singielką, w dodatku po niedawnym rozstaniu. Ona z kolei ma już męża i trójkę dzieci. Jest wspaniałą mamą, ale coraz częściej odnoszę wrażenie, że matkuje także… mnie.
Zawsze byłam niezależna i nie znoszę, gdy ktoś mnie kontroluje. A ona robi to ciągle. Kiedy na przykład mówię, że wychodzę do znajomych, to ona się pyta, ile zamierzam tam siedzieć i żebym koniecznie wzięła taksówkę, kiedy będę wracać. Nie jestem dzieckiem, przecież nie wracałabym w środku nocy autobusem. Wiem, że taka troska może wydawać się miła i zaraz ktoś stwierdzi, że przesadzam. Problem w tym, że takie matczyne pogaduszki z jej strony zdarzają się ciągle.
Inna sytuacja: przy każdej okazji Basia wytyka mi, że nikogo nie mam. Mówi, żebym jak najszybciej znalazła sobie jakiegoś porządnego chłopaka i założyła rodzinę. Dosłownie jakbym słyszała własną mamę. Ja nie chcę słuchać takich rzeczy od przyjaciółki, już wystarczy, że z rodziną mam co chwilę takie rozmowy.
Basia potrafi też zadzwonić do mnie i stwierdzić, że przygotowała dla mnie jakieś przetwory albo że kupiła dla mnie szalik i czapkę. Serio? Najpierw mnie to trochę rozczulało i śmieszyło, teraz już mam tego naprawdę dość.
Jak nie stracić przyjaciółki, ale odciąć naszą pępowinę?
Julia
Zobacz także: Pomogłam koleżance finansowo i teraz wstydzę się poprosić o zwrot pożyczki