Wszędzie słyszę, że organizowanie dużych imprez w aktualnej sytuacji jest nieodpowiedzialne. W praktyce jednak wygląda to zupełnie inaczej. Na wesele mojej przyjaciółki zaproszono 130 osób, a tylko 4 się nie pojawiły.
Zobacz również: „Za tydzień biorę ślub”. Na weselu Mai będzie bawiło się 150 gości
Ja nie miałam żadnych obaw, bo trzeba wreszcie zacząć normalnie żyć. Wirus będzie z nami nawet przez lata, więc trudno zamknąć się w domu na tak długi czas. Podobnego zdania byli inni goście i bawiliśmy się świetnie.
Pewnie nadal miałabym dobre wspomnienia, gdyby nie telefon z sanepidu.
Okazało się, że zachorował jeden z członków zespołu muzycznego. Objawy pojawiły się po ponad tygodniu, więc do tego czasu inni też powinni je mieć. A jednak nie mają. Mimo to zostaliśmy objęci obowiązkową kwarantanną.
Zobacz również: LIST: „Goście boją się przyjść na moje wesele. Codziennie rezygnują kolejni”
130 osób i ich rodziny, więc razem pewnie nawet pół tysiąca. Przez kolejne 2 tygodnie nie możemy wychodzić z domów. Wtedy ewentualnie zrobią nam testy. Na wynik też przyjdzie trochę poczekać, więc nieźle się urządziłam.
Według mnie to jest totalnie bez sensu. Ten człowiek nie siedział z nami przy stole, ani nie tańczył w tłumie. Dopiero po dłuższym czasie dostał lekkiej infekcji i od razu taka afera. Wszyscy inni są zdrowi, a przynajmniej nic im się nie dzieje.
Jak na złość miałam w najbliższych dniach wyjechać na wakacje. Zamiast tego zostałam uwięziona we własnym domu. I po co to wszystko?
Klaudia
Zobacz również: Polacy boją się szczepionki na koronawirusa. Jakie są nasze główne obawy?