Z decyzją wstrzymywałam się praktycznie do ostatniej chwili. Wycieczkę wykupiłam zaledwie 2 dni przed wylotem, żeby mieć pewność. Wcześniej odwoływali loty albo okazywało się, że dany hotel jest jednak zamknięty.
Zobacz również: Nigdy nie byłam na wakacjach za granicą. Nie wiem, co ludzie w tym widzą
Trafiła się naprawdę fajna okazja, bo za dwie osoby zapłaciłam mniej niż 3000 zł. W cenie bilet, zakwaterowanie, jedzenie i picie do oporu, różne atrakcje. Przynajmniej tak to wyglądało w ofercie, bo na miejscu prawda wyszła na jaw.
Przez tą całą epidemię obiekt działa zupełnie inaczej, o czym nikt nas nie uprzedził.
Maseczki są obowiązkowe prawie wszędzie. Tylko w restauracji można swobodnie odetchnąć. Posiłki podaje obsługa, więc też słabo. Trzeba zapisywać się na konkretne godziny, żeby nie było tłoku w lokalu.
Zobacz również: LIST: „Nie mogłam się dogadać w hotelu za granicą. Nikt nie mówił po polsku”
Przy basenie zaledwie kilka leżaków, które są ciągle zajęte. Chodzi o zachowanie odstępów. Z trzech barów działa tylko jeden i to tylko do 20. Już nie wspomnę o mierzeniu temperatury przy każdym wejściu do hotelu.
Nieczynne zjeżdżalnie, zamknięta siłownia, wieczorami żadnych animacji. Miało być all inclusive, a praktycznie z niczego nie możemy normalnie korzystać. Jestem strasznie zawiedziona. Okazyjna cena okazała się mocno wygórowana.
Także uprzedzam, zanim zdecydujecie się na taki wyjazd. W tym roku to żaden odpoczynek, ale męczarnia.
Milena
Zobacz również: LIST: „Położyłam ręcznik na hotelowym leżaku, a ktoś i tak go zajął. Ludzie są podli”