14 miesięcy temu przyszła na świat Antosia. Było to wyczekane i wymarzone dziecko moje i męża. Antosia jest naszym oczkiem w głowie i naprawdę oboje przychylilibyśmy dla niej nieba. Kochamy ją nad życie, ale niestety spieramy się często o nasze metody wychowawcze.
Mąż jest zdania, że dziecka nie należy rozpieszczać. Nie chce jej kupować nowych zabawek i nasi znajomi oraz rodzina mają zakaz kupowania kolejnych lalek czy pluszaków. Mała dostaje więc od nich głównie ubranka i książeczki. Jarek jest również zwolennikiem metody, aby dziecko się „wypłakało”, więc nie bierze jej na ręce, kiedy mała grymasi.
Zobacz także: LIST: „Przyciągam niezaradnych facetów. Bez auta, mieszkania i fajnej pracy”
Ja nie umiem się zachowywać tak jak on. Kiedy nie ma go w domu, zawsze tulę Antosię i biorę ją na ręce, gdy płacze. Mam wrażenie, że wtedy od razu szybciej się uspokaja. Po prostu Antosia czuje się bezpiecznie w moich ramionach i łzy natychmiast odchodzą w zapomnienie. Nie rozumiem też tego zakazu kupowania zabawek. Wiem, że co za dużo to niezdrowo, ale chyba na specjalne okazje typu Dzień Dziecka czy urodziny mogłaby dostać zabawkę…
Mąż sam był wychowywany surowo i mam wrażenie, ze podobny model chce przenieść na naszą rodzinę. Często się o to kłócimy, bo mnie z kolei rodzice rozpieszczali na każdym kroku, a jakoś wyrosłam na porządnego człowieka. Myślę, że przesada w żadną stronę nie jest dobra, po prostu trzeba znaleźć złoty środek. Problem w tym, że Jarek jest przekonany o swoich racjach i nie chce słyszeć o tym, by Antosię wychowywać inaczej niż to sobie wymyślił.
Ada