Sama nie wiem, co mam myśleć o opublikowanym niedawno liście autorstwa kelnerki. Z jednej strony jej współczuję, bo nie bawi mnie ludzkie nieszczęście. Ale z drugiej - czy żądanie napiwków od klientów jest do końca fair?
Zobacz również: LIST: „Goście wrócili do restauracji, ale skąpią na napiwki. Przez tydzień dostałam 15 zł”
Rozumiem, że obsługuje gości i dobry serwis należy docenić. Tylko nie widzę różnicy między serwowaniem dań, a doradzaniem w sklepie. Sama jestem sprzedawczynią i jakoś nikt mi nie płaci za poświęcony czas.
Tylko raz w życiu dostałam kilka złotych od starszej pani, której doradzałam. Ale i tak bałam się przyjąć.
Jak ktoś chce się w ten sposób odwdzięczać, to super. Tylko nie sprowadzajmy sprawy do absurdu. Obrażanie się, bo ludzie mają mniej w portfelach, wydaje mi się strasznie dziecinne. Ja staram się być miła dla wszystkich.
Zobacz również: LIST: „Moje chore dziecko rozbiło w sklepie butelkę drogiego alkoholu. Nie zapłacę!”
Sama ostatnio byłam w markecie budowlanym i kupiłam kilka ciężkich rzeczy. Miły sprzedawca zaproponował, że wyładuje towar z wózka do bagażnika. Nie musiał i niczego nie oczekiwał. Dałam mu dyszkę za fatygę.
Po pierwsze - nie wymuszajmy na nikim takich gestów, bo to przynosi odwrotny efekt. Po drugie - ludzi pracujących w handlu też doceńmy. Czy oni są w jakiś sposób gorsi od kelnerek? Nie, wszyscy jedziemy na tym samym wózku.
Mam nadzieję, że niektórym to otworzy oczy.
Natalia
Zobacz również: Czy kelnerka ma prawo zapytać o napiwek? Wprawiła mnie w zakłopotanie