Jestem jedną z ofiar koronawirusa, chociaż jeszcze nie zachorowałam. Moja firma niestety bardzo odczuła skutki pandemii i praktycznie zwija się z rynku. Zwolniono prawie wszystkich. Został chyba tylko zarząd.
Zobacz również: LIST: „To przykre, że nie dostanę 1000+ na wakacje tylko dlatego, że nie pracuję”
Pierwszy raz w życiu naprawdę nie mam się czym zająć. W normalnych warunkach mogłabym poszukać czegoś nowego, ale kto teraz zatrudnia? Nie wiadomo, co będzie jutro. Rynek pracy w ogóle nie funkcjonuje.
Może znajdę coś za miesiąc, a może będę tak siedziała rok. Tylko za co?
Dostałam właśnie pierwszy zasiłek w kwocie 741,87 zł. Brutto 861 zł, ale z jakiegoś dziwnego powodu państwo opodatkowało także osoby w najtrudniejszej sytuacji. Po trzech miesiącach stawka spada do 592 zł.
Zobacz również: Najgorzej opłacane zawody. Trzeba być pasjonatem, żeby pracować w tych branżach
To już nawet nie jest śmieszne. Za samo mieszkanie płacę 1200, do tego czynsz, rachunki, jedzenie, transport. Nikt nie jest w stanie przeżyć za takie pieniądze. Nie mogę nagle przestać płacić, bo będę miała komornika na głowie.
Chyba każdy zdaje sobie sprawę, ile kosztuje utrzymanie. W najskromniejszym wariancie dorosły człowiek potrzebuje ok. 2000 zł i tyle powinniśmy dostawać. Przez lata płacimy składki, więc coś nam się należy.
600-700 zł to jałmużna i kpina z człowieka. Już nawet nie mam siły płakać.
Klaudia
Zobacz również: LIST: „500+ starcza na coraz mniej. Wszystko drożeje, a dostajemy tyle samo”