Ostatnio rozgorzała tu dyskusja, komu w Polsce jest gorzej. Kobietom, które urodziły dzieci, czy może jednak bezdzietnym singielkom. Każdy ma swoje racje, ale moim zdaniem nie można tutaj postawić znaku równości. Sprawa jest oczywista.
Zobacz również: Nie wierzę, że bezdzietne singielki aż tak cierpią. Mają życie jak w Madrycie
Twierdzę tak nie tylko dlatego, że mnie to dotyka. Chyba każdy przyzna mi rację, że w pewnym wieku wypada założyć rodzinę. Jak tego nie zrobisz, to ludzie dziwnie na ciebie patrzą. Pojawiają się domysły i głupie komentarze.
Jeśli po trzydziestce na nic się nie zapowiada, to szybko się przekonasz, co to znaczy miłość bliźniego...
Naprawdę nie jestem przewrażliwiona na swoim punkcie i staram się być twardą babką. Trudno jednak nie zauważyć specyficznego stosunku do takich osób, jak ja. Zwłaszcza kobiet, bo my przecież jesteśmy od rodzenia.
Zobacz również: 7 powodów, dlaczego nie zostanę matką (choć bardzo bym chciała)
Mało kto jest w stanie stwierdzić: ok, twój wybór, powodzenia. Zazwyczaj pojawia się współczucie, dociekanie albo wręcz poczucie wyższości. Biedaczka nie wie, co to jest prawdziwe życie i bezgraniczna miłość. Kto jej na starość poda szklankę wody...
Takie teksty padają nie tylko z ust wścibskich ciotek, ale także koleżanek, które uważam za bliskie. Po porodzie nagle coś im się poprzestawiało i czują się lepsze. Problemem nie jest moja rzekoma samotność, ale traktowanie mnie w ten sposób.
No i kto ma gorzej? Chyba rozwiałam wszelkie wątpliwości.
Justyna
Zobacz również: LIST: „W Polsce trudno być bezdzietną singielką. Nikt się z nami nie liczy”