Ostatnio przeczytałam tutaj bardzo emocjonalny list Dagmary, która czuje się strasznie poszkodowana. Głównie przez państwo, bo nie otrzymuje żadnej pomocy. Jest singielką, nie ma dzieci, ale także chce dostać coś z budżetu. Liczy też na inne ułatwienia.
Zobacz również: LIST: „W Polsce trudno być bezdzietną singielką. Nikt się z nami nie liczy”
Przepraszam bardzo, ale niby z jakiej racji? O ile wiem, wsparcie należy się konkretnym grupom, a nie wszystkim. Inaczej nie miałoby sensu. Najbardziej sprawiedliwy podział wygląda tak, że osoby radzące sobie lepiej zrzucają się na słabszych.
Moim zdaniem samotna kobieta bez żadnych zobowiązań nie jest za bardzo poszkodowana.
Nie mówię tego złośliwie. Po prostu mam porównanie, bo znam 2 takie niezależne dziewczyny i mogę powiedzieć o nich wszystko, ale nie to, że z czymś nie dają sobie rady. Mają czas na wszystko i mnóstwo możliwości, których mi brakuje.
Zobacz również: Właścicielki tych imion wcale nie potrzebują męża. Niezależność im służy
Tak na zdrowy rozum - z jakiej okazji ktoś taki miałby dostawać coś z budżetu? Dlaczego ma liczyć na specjalne traktowanie? Za sam fakt, że istnieje? Coś takiego kiedyś próbowano wprowadzić i miało to coś wspólnego z komunizmem.
Autorka stwierdziła, że państwo "faworyzuje rodziny". A kogo ma faworyzować? Mamy ujemny przyrost naturalny i dzieci to naturalna inwestycja. Jeśli nadal będzie nas więcej umierać, niż się rodzić, to wszyscy pójdziemy z torbami.
Patrzę na te moje samotne koleżanki i mają życie jak w Madrycie. Jasne - także miewają problemy, ale na pewno dobrze sobie radzą. I mają więcej możliwości, niż matki. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Patrycja
Zobacz również: LIST: „Jestem 30-letnią panną i nie dostaję od państwa nic. W czym dzieciate są lepsze?”