Wszyscy obawiali się najgorszego, ale sytuacja chyba została opanowana. Sama uległam chwilowej panice, jednak teraz trzeba powoli wracać do normalności. Po prostu nie da się żyć w zamknięciu przez kolejne miesiące.
Zobacz również: „W miesiąc straciłam wszystko”. Pandemia wywróciła życie Dominiki do góry nogami
Człowiek musi wyjść z domu i normalnie pracować, a w moim przypadku to naprawdę trudne. Mam dziecko w wieku przedszkolnym, dlatego tak bardzo się ucieszyłam na wieść o otwarciu placówek. Radość okazała się przedwczesna.
Maluchy mogą wrócić, ale wszystko zależy od lokalnych decyzji.
Efekt? W moim mieście nadal nie ma takiej możliwości i wciąż siedzę na zasiłku opiekuńczym. To nie jest fair, a ktoś to musi głośno powiedzieć. Ja i wielu znanych mi rodziców jesteśmy zwyczajnie zmęczeni tą sytuacją.
Zobacz również: LIST: „Wakacje muszą zostać odwołane. Chyba każdy rodzic przyzna mi rację”
Powstały konkretne zalecenia, które wystarczy wprowadzić w życie. Zamiast tego słyszę ciągle, że się nie da. Zostaliśmy postawieni przed ścianą i nikt nas nie słucha. To powinien być odgórny nakaz bez żadnej dyskusji.
Zamiast tego mamy do czynienia z sytuacją, kiedy w jednej miejscowości przedszkola już normalnie działają, a w mieście obok wszystko zamknięte na cztery spusty. Absurd. Wirus nie zniknie w tym, ani przyszłym roku i trzeba jakoś żyć.
Ze szkołami będzie pewnie identyczne zamieszanie. I to mnie najbardziej wkurza.
Ada
Zobacz również: Kiedy zostaną otwarte salony fryzjerskie? Ujawniono możliwy termin