Słyszałam na swój temat różne komentarze. Że dałam się zdominować, jestem niewolnicą, żaden facet nie będzie mnie szanować i tak dalej. Tylko dlatego, że żyję po swojemu i odpowiada mi tradycyjny podział ról w związku.
Zobacz również: Miała dość tego, że jej mąż cały dzień leniuchował. Zemściła się na nim w genialny sposób
Może jestem staroświecka, ale nie widzę nic złego w tym, że kobieta zajmuje się domem, a mężczyzna ma na głowie inne sprawy. Od 2 lat mieszkam z chłopakiem i nie zmuszam go do robienia tego, czego nie lubi lub nie potrafi.
Zupełnie inaczej, niż moje koleżanki. One zaganiają swoich facetów do roboty.
Mój partner nie gotuje, nie sprząta, nie pierze, a nawet nie wynosi śmieci. Od razu ustaliliśmy, że to moja działka. Lubię mieć wszystko czyste i fajnie zorganizowane. Dbając o dom jestem w swoim żywiole.
Zobacz również: „Codziennie wstaję o 4:30, by przygotować mężowi śniadanie”. To wyznanie rozwścieczyło internautów
Jak komuś to nie odpowiada, to spoko. Nie rozumiem tylko, dlaczego jestem piętnowana. Nawet moja mama twierdzi, że "daję sobą pomiatać". Zupełnie tak tego nie postrzegam. On mnie szanuje i jest za wszystko wdzięczny.
Może w domu niewiele robi, ale przecież ma odpowiedzialną pracę, zajmuje się rachunkami, samochodem i ciągle jest w biegu. Nie mam sumienia, żeby jeszcze zmuszać go do mycia okien i szorowania kabiny prysznicowej.
Bo po co? Dla zasady? Nasze mamy oraz babcie robiły dokładnie to samo i jakoś nie narzekały. Ja też nie zamierzam.
Ola
Zobacz również: Chłopak stworzył dla mnie listę obowiązków domowych. Muszę to robić?