Pewnie niektórzy będą mi zazdrościć, ale uwierzcie, że naprawdę nie ma czego. Całe życie byłam trzymana pod kloszem, a teraz widać tego efekty. Mam 26 lat i doskonale zdaję sobie sprawę z własnych ograniczeń.
Zobacz również: LIST: „Mam 30 lat i kupiłam już 2 mieszkania. Jak się chce, to naprawdę można”
Dostaję wszystko, co chcę, a tak naprawdę nic nie jestem w stanie osiągnąć sama. Rodzice przyzwyczaili mnie do tego, że są na każde moje zawołanie. Brzmi fajnie? Na pewno nie na dłuższą metę.
Już dawno chciałam się wyprowadzić, ale wiem, że sobie nie poradzę.
Nie jestem niewdzięcznikiem. Doceniam ich dobre serce, zaangażowanie i troskę. Problem polega na tym, że w ten sposób trochę mnie ubezwłasnowolnili. Czuję się jak duże dziecko, które wszystko może, a nic nie umie.
Zobacz również: Nie dostanę żadnego posagu od rodziców. Mam wziąć ślub z pustymi rękami
Potrzebuję pieniędzy? Dostaję. Coś trzeba załatwić? Mama albo tata się tym zajmą. Karmią mnie, ubierają, wożą, spełniają zachcianki. Nawet wtedy, gdy nie proszę. Jak tylko próbuję zrobić coś na własną rękę, to od razu wkraczają do akcji.
W efekcie nie wyobrażam sobie samodzielnego życia. Czasami mówi się, że ktoś został zamknięty w złotej klatce i to jest właśnie moja historia. Zrobili ze mnie kalekę, co powoli zaczyna się na mnie mścić.
Wszyscy myślą, że to sielanka. A ja naprawdę chciałabym się wreszcie od nich uwolnić i zrobić coś po swojemu.
Adrianna
Zobacz również: LIST: „Rodzice spłacają mój kredyt mieszkaniowy. Sami to zaproponowali, więc żal nie skorzystać”