Naprawdę zazdroszczę wszystkim, którzy mają ten luksus i mogą chronić się przed zarażeniem w czterech ścianach. Też miałam taki pomysł, ale jakoś trzeba żyć. Wcześniej nie zrobiłam zapasów, więc teraz latam po sklepach.
Zobacz również: Krzysztof Jackowski miał wizję na temat koronawirusa. Padły ważne słowa
Prawda jest taka, że zakupy robię teraz częściej, niż przed pojawieniem się koronawirusa. Nie dlatego, że jestem znudzona, ale po prostu nie mam innego wyjścia. W sobotę odwiedziłam w sumie 4 sklepy, choć zazwyczaj wystarcza jeden.
Tyle, że wszędzie czegoś brakuje i nie da się inaczej.
W większości nie ma papieru toaletowego i mleka w kartonach. O mrożonkach też można zapomnieć. Człowiek musi biegać po różnych marketach, żeby kupić chociaż część rzeczy z listy. Chyba nie tak to powinno wyglądać?
Zobacz również: Nikt mi nie zabroni chodzić do kościoła. Nawet w czasie epidemii
Jestem za tym, żeby wprowadzić jakieś ograniczenia, bo nie tylko ja muszę tak błądzić i się narażać. Teraz jedna osoba może wykupić wszystko, a pozostali biegają po całym mieście. Gdyby wprowadzono limity, to moglibyśmy robić zakupy w jednym miejscu i tylko raz na kilka dni.
Szukając mydła wreszcie się poddałam i teraz myję ręce żelem pod prysznic. Nie wiem, co zrobię, jak tego też mi zabraknie. Moim zdaniem sytuacja wymknęła się spod kontroli, a lepiej na pewno nie będzie.
Kiedy ogłoszą pierwszy tysiąc zakażonych, wtedy zacznie się panika i wielu z nas zostanie z niczym.
Aldona
Zobacz również: Nostradamus miał przewidzieć koronawirusa. Dokładnie opisał przebieg epidemii