W życiu zazwyczaj wszystko wychodzi na odwrót i jestem na to najlepszym przykładem. Mam wiele koleżanek, które panikowały na myśl o dziecku. Szybko okazało się, że świetnie sobie radzą i są w swoim żywiole. Ja z kolei nigdy się nie bałam, a wyszło raczej słabo.
Zobacz również: LIST: „Chcę być mamą na pełny etat. Mąż nalega, żebym wróciła do pracy”
Myślałam, że z czasem nabiorę wprawy i pewności, ale po roku mogę powiedzieć jedno - macierzyństwo jednak mnie przerasta. Gdyby nie pomoc niani, która przychodzi niemal codziennie, to chyba już dawno bym się poddała.
Niektórzy dziwnie na to patrzą. Siedzi w domu, a jeszcze kogoś zatrudnia - zdaję sobie sprawę, jak to wygląda.
Pierwsze miesiące były ciężkie, ale jakoś wytrzymałam sama. I tak nie mogłam się uwolnić od dziecka, bo trzeba je ciągle karmić. Przy okazji zaniedbałam jednak wszystkie inne obowiązki. Mąż się wściekł i przyprowadził gosposię.
Zobacz również: LIST: „Moja przyjaźń z bezdzietną koleżanką skończyła się, gdy zostałam mamą. Już nic nas nie łączy”
Zamysł był taki, że będzie przychodziła 3 razy w tygodniu, żeby coś ugotować, wyprasować i trochę ogarnąć dom. Kilka razy poprosiłam ją o zajęcie się dzieckiem i byłam zachwycona. Niesamowite podejście i cierpliwość.
Wtedy przestała być praczką, a została oficjalnie nianią na pełny etat. Spędza u nas 5 dni w tygodniu i tylko dzięki niej mogę jakoś funkcjonować. Im starsze dziecko, tym trudniej nad nim zapanować. Nie wszyscy to rozumieją.
Czasem słyszę, że poprzewracało mi się w głowie. Mam czas i możliwości, a wysługuję się innymi. Ja po prostu nie mam do tego talentu i chyba dobrze, że polegam na kimś bardziej doświadczonym?
Ewelina
Zobacz również: Rodzice szukają opieki dla córki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jej wiek