Nigdy bym nie pomyślała, że życie tak mi się ułoży. Byłam w całkiem szczęśliwym związku z facetem bez żadnych zobowiązań, ale zostałam zdradzona kilka miesięcy po zaręczynach. Na szczęście jeszcze nie zaczęliśmy planować ślubu.
Zobacz również: 12 powodów, dlaczego on jeszcze nie powiedział, że chce z Tobą być
Wtedy na mojej drodze stanął ktoś zupełnie inny, co było szeroko dyskutowane w mojej rodzinie i wśród znajomych. Wplątałam się w relację z rozwodnikiem - mniej więcej tak sie o mnie mówiło. A ja po prostu go pokochałam.
Dziś jestem szczęśliwą mężatką i, jak to się brzydko mówi, macochą dla jego córki z pierwszego małżeństwa.
Traktuję ją jak własne dziecko, chociaż nie mieszkamy razem. Mała spędza u nas co drugi weekend, część ferii i wakacji. Jest nieodłączną częścią nie tylko jego, ale także mojego życia. Świetnie się dogadujemy i od razu mnie zaakceptowała.
Zobacz również: Kamil związał się z kobietą, która ma dziecko. Tłumaczy, dlaczego nie pokochał też jej córki
Sprawy zaszły nawet dalej, niż to sobie wyobrażałam. Od jakiegoś czasu zaczęła mówić do mnie "mamo". Z jednej strony to totalnie urocze i rozczulające, ale z drugiej - raczej dziwne. Jej matka żyje i ma się dobrze, więc nie potrzebuje zastępstwa.
Proponowałam jej, żeby zwracała się do mnie po imieniu, ale 6-latce nie przechodzi to przez usta. Czasami dochodzi do nieporozumień i osoby z zewnątrz naprawdę myślą, że to moja córka. Nie wyprowadzam ich z błędu, choć to dla mnie krępujące.
Schlebia mi, że jestem jej tak bliska. Co nie zmienia faktu, że dziwnie się czuję, kiedy mnie tak nazywa.
Joanna
Zobacz również: LIST: „Chcę być mamą na pełny etat. Mąż nalega, żebym wróciła do pracy”