Chyba wszystkie moje koleżanki rodziły w towarzystwie mężów i chłopaków, ale ja zawsze czułam, że to nie jest dla mnie. Nie musiałabym go nawet do tego namawiać, bo sam nalegał. Później niby zaakceptował moją decyzję, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.
Zobacz również: Młody tata nie chciał być przy porodzie, bo boi się krwi. Internauci go zlinczowali
Odwiózł mnie na porodówkę i ustaliliśmy, że zaczeka na korytarzu - tak jak było mówione wcześniej. Wyglądał na pogodzonego z sytuacją, więc skupiłam się na tym co najważniejsze: rodzeniu. Kiedy skurcze się nasiliły i było już coraz bliżej rozwiązania, wtedy on nagle wtargnął na salę.
Przez chwilę myślałam, że to jakiś nowy lekarz, bo w szpitalnym wdzianku i z maską na twarzy trudno było go rozpoznać.
Złapał mnie za rękę i wygadywał bzdury w stylu "dasz radę". Wcześniej zajrzał mi między nogi, czego naprawdę chciałam uniknąć. Chcę być dla męża nadal atrakcyjna, a taki widok może wszystko zepsuć. Strasznie się zdenerwowałam i opadłam z sił.
Zobacz również: To zdjęcie młodego taty z porodówki zaszokowało internautów: „Żona cię za to zabije!”
Błagałam go, żeby sobie poszedł i zaczekał. Po wszystkim go zawołają, żeby mógł od razu zobaczyć dziecko. Nawet nie drgnął, tylko dalej gadał i wszędzie zaglądał. Zupełnie mnie to rozstroiło, więc poprosiłam pielęgniarkę o wyprowadzenie tatusia.
Jakimś cudem udało się go wyrzucić, ale od razu wiedziałam, że będą kłopoty. Później wrócił, ale na mnie nie zwracał już uwagi. Liczyło się tylko maleństwo. Sam miał minę małego dziecka, któremu mama nie kupiła lizaka.
Od tego czasu sytuacja między nami jest bardzo napięta. Zamiast cieszyć się rodzicielstwem, to on ciągle na mnie naskakuje. Ma pretensje, że nie był świadkiem narodzin. Według mnie nie było czego oglądać, a ustalonych zasad nie zmienia się w trakcie gry.
Aleksandra
Zobacz również: „Typowy tatuś na porodówce”. Szpitalne selfie rozczuliło tysiące internautów