Nigdy nie wierzyłam w to, że zostanę milionerką i może w tym tkwi błąd? Tak czy siak, poszłam na studia, a później rozpoczęłam jeszcze jeden dodatkowy kierunek, żeby móc żyć na jako takim poziomie. Wykształcony człowiek z dwoma fakultetami zawsze da sobie radę.
Zobacz również: LIST: „Na rozmowie o pracę zadano mi pytanie po angielsku. Zagranie poniżej pasa”
Wychodzi na to, że różnie z tym bywa. Od niemal pół roku szukam czegoś sensownego i z żadnej oferty nie jestem zadowolona. Jeśli stawka mi odpowiada, to wtedy forma umowy jest nieodpowiednia. Albo na odwrót.
Krótko mówiąc - godne zarobki na śmieciówce albo wegetacja na etacie.
Tyle się mówi o rynku pracownika, że to wręcz nierealne. Masz siedzieć w jednym miejscu i w ustalonych godzinach wykonywać swoje obowiązki, a firma nazywa to zleceniem. Albo płacą takie grosze, że szkoda było marnować czasu na te studia.
Zobacz również: LIST: „Mam 30 lat i kupiłam już 2 mieszkania. Jak się chce, to naprawdę można”
Doszło do sytuacji, kiedy zwykły dyskont oferuje znacznie lepsze warunki i człowiek wykształcony naprawdę musi się poważnie zastanawiać. Pracować w bardziej prestiżowym miejscu, ale bez ubezpieczenia i prawie za darmo albo usiąść na kasie i spać spokojnie.
Stanęłam przed takim wyborem i chyba właśnie tak zrobię. Po dwóch kierunkach studiów wyląduję w osiedlowym sklepie, bo chcę czuć się bezpiecznie i mieć co do garnka włożyć. Gdybym była tego świadoma, to dałabym sobie spokój z uniwersytetem.
Wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej, ale w Polsce rzeczywistość potrafi zaskoczyć.
Katarzyna
Zobacz również: LIST: „Pracuję w banku i widzę, ile oszczędności mają młodzi ludzie. Dramat”