Wszędzie mówią o tym, co podrożało, a ja naprawdę tego jakoś nie odczuwam. Od lat zarabiam mniej więcej tyle samo i żyję na podobnym poziomie. Jeśli coś jest droższe, to może niektóre usługi czy wynajem mieszkania, ale nie codzienne towary.
Zobacz również: Rodzice poskąpili na studniówkę. Mam kupić sukienkę do 100 zł
Na cotygodniowych zakupach w markecie wcale się nie ograniczam i płacę tyle samo, co wcześniej. Trzeba tylko wiedzieć, które rzeczy wybierać. Zrezygnowałam np. z markowego mleka po prawie 3 zł za karton i biorę takie za niecałe 2.
Na wszystkim można tak oszczędzić, więc nie rozumiem tych narzekań.
Jak słyszę, że ktoś teraz chodzi głodny, choć do niedawna na wszystko było go stać, to trochę nie chce mi się wierzyć. Jeśli są jakieś różnice, to maksymalnie kilka procent. Można ich w ogóle nie odczuć, jeśli przestawimy się na tańsze zamienniki.
Zobacz również: Pożyczyłam od chłopaka pieniądze. Teraz on każe mi je oddać
Bo co to za różnica czy biorę łososia reklamowanego w TV, czy takiego marki własnej hipermarketu? W smaku żadna, a kosztuje nawet o połowę mniej. Tak jest dosłownie ze wszystkim. Wystarczy mieć głowę na karku i po problemie.
Jasne, za niektóre rzeczy trzeba zapłacić więcej, ale to się wyrównuje. Zupełnie nie rozumiem tej histerii, że nagle nie będziemy mieli co do lodówki włożyć. Przecież za tym idą też podwyżki pensji, więc to naturalny proces.
Nie skończyłam co prawda ekonomii, ale potrafię logicznie myśleć i nie ulegam propagandzie. Dramatu naprawdę nie ma.
Gabriela
Zobacz również: Od lat czekam na mieszkanie socjalne. Drugie dziecko w drodze, a pomocy brak