Nie tak to wszystko miało wyglądać, ale pocieszam się, że nie tylko nam nie wyszło. Cudze nieszczęście oczywiście mnie nie bawi. Pozwala jednak spojrzeć na sprawę z dystansu, skoro rozstania są czymś tak powszechnym. Życie.
Zobacz również: Bezdzietne małżeństwo napisało list otwarty do sąsiadów. Mają dosyć płaczu dziecka
Zapowiadało się wspaniale, ale wyszło, jak wyszło. Już rok po narodzinach dziecka nie mogliśmy na siebie patrzeć, a 6 miesięcy później podjęliśmy decyzję o separacji. Rozwód był naturalną koleją rzeczy, co oczywiście nie było łatwe. Zwłaszcza dla naszego syna.
Mieszkamy osobno, więc trzeba było zdecydować, jak podzielić opiekę nad dzieckiem.
Na początku było ze mną, ale coraz częściej słyszałam, że u taty byłoby fajniej. Poczułam się jak najgorsza matka na świecie. Nie mogłam być jednak głucha na te prośby. Ustaliliśmy, że role się odwrócą - syn zamieszka u ojca, a u mnie będzie bywał w weekendy.
Zobacz również: „Mężczyzna powinien mieć prawo zrezygnować z ojcostwa”. Ten pomysł zszokował internautów
Obyło się bez awantur, co uważam za nasz wspólny sukces. Szczerze mówiąc, taki układ nawet mi odpowiada. Sporo pracuję i łatwiej też będzie poznać kogoś nowego. Szkoda tylko, że inni tego nie rozumieją. Nazywają mnie potworem, bo "oddałam dziecko".
Przecież to nie tak. Nadal jestem jego mamą i łączy nas jeszcze głębsza więź, choć syn ma dopiero 5 lat. Wszyscy są w tej sytuacji zadowoleni, a ja ciągle muszę słuchać wyrzutów pod moim adresem. Niektórzy znajomi i członkowie rodziny odwrócili się ode mnie.
Nie uważam, że zrobiłam coś złego. Nie mam za co przepraszać. Rozstaliśmy się jak cywilizowani ludzie, a dziecko na tym specjalnie nie ucierpiało. To powód do dumy.
Ewa
Zobacz również: Rodzice noworodka stworzyli regulamin odwiedzin. To 7 rygorystycznych zasad