Zawsze uważałam się za patriotkę. Wyemigrowałam z kraju wiele lat temu, ale chciałam mieć jak największy kontakt z ojczyzną. Regularnie przylatuję do rodziny na święta, a na obczyźnie angażowałam się w działania Polonii.
Zobacz również: Polskie słowa, których nie wolno używać za granicą. Mają straszne znaczenie
Miałam nawet taki plan, żeby się dorobić i pewnego dnia wrócić. Może nie dziś, ale za 10-15 lat. Trochę mi się pozmieniało, bo teraz rzadko o tym myślę. Jestem tu tylko wtedy, kiedy muszę i kiepsko odnajduję się w polskiej rzeczywistości.
To jest dla mnie zupełnie inny, w pewnym sensie obcy świat. I naprawdę przykro mi, kiedy tak myślę.
Wsiąkłam w typowo zachodnie życie, gdzie ludzie wydają się bardziej otwarci. W Polsce rzadko widzę uśmiech, a częściej słyszę szepty za plecami. Niektórzy moi bliscy potrafią tylko narzekać i obgadywać innych.
Zobacz również: LIST: „Zaprosiłam koleżankę z Francji na święta do Polski. Nic jej się tu nie podoba”
Czy chcę do tego wrócić? Nie za bardzo. Mam sentyment do tego miejsca na mapie, bo tu się urodziłam i wychowałam. Cały czas myślę po polsku i przejmuję się losami ojczyzny. Odnoszę jednak wrażenie, że moje korzenie zostały wyrwane i przesadzone gdzie indziej.
Zarobki wciąż kiepskie, na mieszkanie trzeba pracować całe życie, służba zdrowia niewydolna, wszelkie odmienności spotykają się z wrogością, polityczne i światopoglądowe wojny, brudne powietrze. Z tym mi się zaczyna kojarzyć mój pierwszy dom.
Będę tu przez najbliższy miesiąc i już nie cieszę się z tego tak, jak jeszcze kilka lat temu.
Edyta
Zobacz również: EXCLUSIVE: „Po 10 latach wracam z emigracji. W Polsce nareszcie da się żyć”