Żyję z nimi od urodzenia, czyli już ponad 26 lat. Przez cały ten czas moim rodzicom nie brakowało na bieżące opłaty, a lodówka nigdy nie świeciła pustkami. To się nie zmieniło, dlatego nie zamierzam dokładać się do wspólnego budżetu.
Zobacz również: LIST: „Córka wyprowadziła się z domu, a teraz chce wrócić. Mąż i ja nie chcemy już z nią mieszkać!”
Wszędzie słyszę, że dorosłe dzieci powinny pomagać finansowo. To taka forma wdzięczności za dotychczasowe lata. Jakoś nie jestem do tego przekonana. Nigdy nie usłyszałam od nich takiej prośby i jakoś sobie radzą.
Czy z nimi mieszkam, czy nie, to rachunki będą podobnej wysokości.
Od 2 lat pracuję i nadal mieszkam z rodzicami. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby oddawać część pensji na wspólne wydatki. Oni płacą, tak jak wcześniej, a ja przynajmniej mogę coś zaoszczędzić. Jeszcze mi za to podziękują.
Zobacz również: Zbadali dorosłe dzieci mieszkające z rodzicami. Wnioski są alarmujące
Odłożę sobie konkretną kwotę i będę miała np. na wkład własny, kiedy zacznę rozglądać się za własnym lokum. Liczę na to, że pomogą mi też przy zakupie, ale wtedy przynajmniej trochę ich odciążę. Dziś tej pomocy nawet by nie zauważyli.
Nie mam zamiaru czuć się jak pasożyt, bo żyję inaczej, niż wszyscy mi radzą. Koleżanki wręcz próbują wpędzić mnie w poczucie winy, bo niby wykorzystuję swoich rodziców. Serio? Chyba wiedzieli na co się piszą, kiedy decydowali się na dziecko.
Denerwuje mnie takie stawianie sprawy, że jak zarabiasz, to musisz zacząć się dzielić. A gdzie to jest napisane?
Dominika
Zobacz również: Córka ma żal, że nie kupiłam jej mieszkania i przeze mnie musi spłacać kredyt