Nie jestem wojującą ateistką. Ani żadną inną, bo uważam się za osobę wierzącą. Należę do Kościoła i choć nie praktykuję regularnie, to religia jest dla mnie ważna. Mimo to jestem zdania, że w życiu powinniśmy polegać na nauce.
Zobacz również: Kobiety naprawdę ubierają się tak na wizytę u ginekologa. Lekarz załamuje ręce
Zabobony w stylu: pomódl się, to wyzdrowiejesz uważam za bardzo szkodliwe. Znałam jedną taką osobę, która zachorowała na raka i próbowała się leczyć "duchowymi" metodami. Chyba nie muszę dodawać, jak tragicznie się to skończyło.
Idąc do lekarza oczekuję profesjonalnej pomocy, a nie moralizowania.
Właśnie coś takiego spotkało mnie u ginekolożki, do której niedawno trafiłam. Chciałam się przebadać i poprosić o radę, co dalej. Od niemal roku bezskutecznie próbuję zajść w ciążę, więc czas najwyższy się zdiagnozować.
Zobacz również: Wyznania ginekologów: „Pacjentki doprowadzają nas do odruchów wymiotnych”
Co ona na to? Skierowała mnie na jakieś badania, ale przy okazji zasugerowała też inne sposoby. Jej zdaniem niepłodność bardzo często wynika nie z przyczyn zdrowotnych, ale nadprzyrodzonych. Mam się modlić o dziecko i jeśli jest mi pisane, to Bóg pozwoli na zapłodnienie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Poszłam do wykształconego lekarza, a tu wywody jak w szkółce niedzielnej. Uważam, że to bardzo nieprofesjonalne. Odparłam tylko, że w takich kwestiach będę się radziła księdza, a od niej oczekuję czegoś innego.
Zrobiła wtedy minę w stylu: masz grzesznico za swoje. Dobrze, że nie chciałam pigułek, bo pewnie odprawiłaby egzorcyzmy.
Dorota
Zobacz również: Po latach odstawiła pigułki. Jej organizm zareagował w zaskakujący sposób