Nie uważam, że katolicy są w Polsce prześladowani, bo to byłby jakiś absurd. Jest nas w końcu większość. Zauważam jednak, że przez niektórych jesteśmy wyśmiewani bardziej, niż kiedyś. Spotykam coraz więcej ateistów, którzy najchętniej pozbyliby się wiary z przestrzeni publicznej.
Zobacz również: Ujawniono, ile naprawdę zarabiają księża w Polsce. Zawrotne stawki
Modlę się, przyjmuję księdza po kolędzie i staram się postępować zgodnie z zasadami Kościoła - już samo powiedzenie tego wymaga sporej odwagi. Jednak nie o tym mowa. Nawet wierzący dziwnie podchodzą do niektórych kwestii.
Tak jak moja koleżanka, z którą byłam ostatnio na mszy.
Zazwyczaj chodzę do mojego parafialnego kościoła, ale tym razem poszłam do innego. Pojechałam do przyjaciółki na drugi koniec miasta i w czasie spaceru doszłyśmy do wniosku, że wstąpimy tam. Kiedy przyszedł moment składania ofiary, wtedy wyciągnęłam banknot i wrzuciłam.
Zobacz również: YouTuber sprawdził, czy w polskich parafiach obowiązuje cennik. Tyle kosztuje odprawienie mszy
Ona zrobiła wielkie oczy, bo zauważyła nominał. Dałam 100 zł. Tak już jestem przyzwyczajona - zawsze staram się tyle dawać i to bez względu na okoliczności. Dobrze wiem, że te pieniądze są niezbędne m.in. na utrzymanie budynku.
Według niej "wyrzuciłam pieniądze w błoto". Powinnam dać maksymalnie 5 zł, jak wszyscy. Taka wielka kwota na pewno trafi do kieszeni księdza, a nie na żaden zbożny cel. A skąd ona może wiedzieć? Poza tym, niech mi do portfela nie zagląda.
Daję, co mam i ile uważam za słuszne. Oczernianie duchownych nie przystoi żadnemu katolikowi.
Marlena
Zobacz również: „Co łaska, ale nie mniej, niż 6000 zł”. Tyle Ewelina miała zapłacić za ślub kościelny