Nie dostałam się na studia, ale dla mnie to nie jest jakiś wielki dramat. Papiery składałam dla formalności, bo i tak miałam inne plany. Stwierdziłam, że lepiej zdobywać doświadczenie, niż tracić czas na wykładach. Jeszcze w wakacje zaczęłam rozsyłać CV.
Zobacz również: Dostaniesz pracę, jeśli PO rozmowie kwalifikacyjnej zrobisz tę niepozorną rzecz
Za dużo w nim nie mam, bo jestem dopiero po szkole, ale od czegoś trzeba przecież zacząć. Tyle się mówi, że jest tyle ofert - to prawda, tylko mało która mnie interesuje. Nie chcę być kelnerką albo sprzedawczynią. Po prostu tego nie czuję.
Marzy mi się praca w jakimś biurze, może korporacji, przed komputerem, stałe godziny.
Może nie mam wielkiego doświadczenia, ale liceum skończyłam z dobrymi ocenami, jestem energiczna i ambitna, a znam też nieźle język angielski. Moim zdaniem powinno wystarczyć, bo kokosów na początku nie oczekuję.
Zobacz również: Byłam kelnerką tylko przez miesiąc. Opowiem wam, dlaczego stamtąd uciekłam
Na razie cisza i żadnego odzewu. Tylko jedna firma oddzwoniła, ale po rozmowie sami się wycofali. Naprawdę nie wiem, co robię źle. Nadal wierzę, że warto tak czekać, bo wreszcie trafi się coś fajnego. Moi rodzice są niestety innego zdania.
Odczuwam presję, że powinnam wziąć byle co i wreszcie zacząć zarabiać. Zrobiłabym to, ale się boję. Wtedy człowiek wpada w wir i już nie myśli o zmianie. A ja nie chcę całe życie parzyć kawy albo składać rozrzuconych po przebieralni ciuchów.
Jestem gotowa czekać jeszcze nawet pół roku, a oni się na to nie zgadzają. Każą mi zatrudnić się byle gdzie. I to jest wsparcie?
Ania
Zobacz również: Dokładnie tyle chcą zarabiać młodzi Polacy. Dla niektórych to jednak śmieszna kwota