Mój świat wywrócił się do góry nogami, kiedy zostałam mamą. W pozytywnym sensie, bo wreszcie znalazłam w życiu sens. Wciąż daleko do sielanki, bo córka miewa problemy zdrowotne, ale walczymy. Byłoby jeszcze lepiej, gdybym miała wsparcie.
Zobacz również: LIST: „Koleżanka odwiedziła mnie pierwszy raz po porodzie. Przyszła z pustymi rękami!”
W poprzedniej pracy wszyscy wiedzieli, że czasami nie mam wyjścia i muszę odebrać dziecko wcześniej z przedszkola. I tak dobrze, że mogłam je tam posłać. Tylko, że wtedy szefową była kobieta - też matka.
Po zmianie firmy mam nad sobą bezdzietnego faceta, który nie potrafi wczuć się w moją sytuację.
To naprawdę nie zdarza się często, bo maksymalnie 3-4 razy w miesiącu. Szybko odbieram córkę, a później pracuję zdalnie z domu. Albo wracam, bo akurat mąż albo mama mogą się nią zająć. Nie zaniedbuję z tego powodu moich zawodowych obowiązków.
Zobacz również: LIST: „Rozstawiłam parawan na plaży, żeby chronić dzieci. Ludzie się na mnie rzucili”
Szkoda, że ten tyran tego nie rozumie. Dla niego każde wcześniejsze wyjście to zbrodnia. Najchętniej przywiązałby nas do biurek na 8 godzin i nie pozwalał nawet skorzystać z toalety. Próbowałam z nim rozmawiać, ale to wszystko na nic.
Według niego powinnam zostawiać sprawy prywatne za drzwiami biura. Jeśli mam z tym problem, to może nie powinnam w ogóle pracować, tylko zajmować się dzieckiem 24 godziny na dobę. Bezczelny. Ale chyba faktycznie nie będzie innego wyjścia i się zwolnię.
Jakim prawem jakiś bezdzietny koleś będzie pouczał matkę, która ma aż nadto problemów na głowie...
Ewa
Zobacz również: LIST: „Wystawiam worek z pieluchami przed drzwi. Sąsiedzi mają z tym problem”