Ogólnie jestem za tym, żeby na zaproszeniach ślubnych pisać wszystko prosto z mostu. Jeśli liczysz na kasę, to nie ukrywaj tego. Nie chcesz zbędnych szpargałów - napisz to wprost. Tak samo kwiatów, czekoladek czy innych gadżetów.
Zobacz również: To zaproszenie na ślub ma aż dwie strony A4. Przerażająca jest nie tylko jego długość
My tak zrobiliśmy, ale goście chyba nie przeczytali tego ze zrozumieniem. Wszystko wyłożone czarno na białym, a oni dalej swoje. Zupełnie nie rozumiem takiego podejścia i w pewnym sensie ignorancji. Jeśli jako organizator o coś proszę, to wypadałoby się dostosować.
Zamiast tego zostaliśmy zasypani bukietami, które nie są nam do niczego potrzebne.
To naprawdę zbędny wydatek, a wręcz problem. Bo co z tym zrobić? Część zanieśliśmy do kościoła, jeden bukiet wzięła do domu moja mama, a reszta przez noc padła w bagażniku. Wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Zobacz również: LIST: „Dałam chrześniakowi 200 zł na komunię. Teraz jego rodzice się mszczą”
Zamiast kwiatów prosiliśmy o wsparcie fundacji, której byłam kiedyś wolontariuszką. Od ślubu minęły 3 tygodnie i z tego co się dowiedziałam, to mało kto cokolwiek przelał. Ale dziesiątki, jak nie setki złotych na kwiatki to wszyscy mieli.
Tyle dobrego, że żadnej zastawy czy innego kompletu pościeli nie dostaliśmy. Na innych weselach to się niestety wciąż zdarza, chociaż każdy pisze wyraźnie, że woli pieniądze. W życiu bym tak nie zrobiła znając oczekiwania pary młodej.
Nie zrozumcie mnie źle. Doceniam gest, ale po co uszczęśliwiać na siłę... Zwłaszcza tak bez sensu.
Emilia
Zobacz również: LIST: „Koleżanka odwiedziła mnie pierwszy raz po porodzie. Przyszła z pustymi rękami!”