Tyle się mówi, że klient nasz pan, a niektórzy pracownicy handlu nadal nie potrafią się zachować. Ja rozumiem przepisy, ale czasem wypadałoby się kierować zdrowym rozsądkiem. Zakaz wprowadzania wielkich psów do sklepów wydaje się rozsądny. Ale co moja chihuahua mogłaby złego zrobić?
Zobacz również: Sąsiad ma pretensje, bo wypuszczam psa, żeby sam spacerował. Ma rację?
To jest piesek wielkości świnki morskiej, którego zawsze wprowadzam na rękach. Czasami w specjalnej torbie. Siedzi cicho, nigdzie sam nie łazi i nie ma ryzyka, że gdzieś się załatwi albo kogoś ugryzie.
W wielu miejscach jestem z nim mile widziana.
Zupełnie inaczej, niż w osiedlowym dyskoncie. Zazwyczaj udawało mi się wejść, ale tym razem jakaś nowa kasjerka na mnie naskoczyła. Stwierdziła, że jest zakaz wprowadzania zwierząt, a rozmiar nie ma znaczenia. Chihuahua to też pies.
Zobacz również: Temu skatowanemu kundelkowi kibicowała cała Polska. Oczko nie żyje
To już jest zwykłe czepianie się. Powtarzam jej, że to jest maleństwo wielkości zabawki i przez całe zakupy będzie na moich rękach. Pełne bezpieczeństwo i higiena. Co ona na to? Nasłała na mnie starszego ochroniarza. On stwierdził, że mnie rozumie, ale nic nie może zrobić.
Sklep właśnie stracił stałą klientkę. I straci każdy, który tak mnie potraktuje. Mój piesek to nie jakiś groźny amstaff, ale kuleczka trochę większa od chomika. Nie przesadzajmy, że jego obecność będzie przeszkadzała klientom.
Moim zdaniem więcej szkód wyrządzają dzieci, ale przecież im nie zabronimy wchodzić do środka.
Basia
Zobacz również: W blokach powinien być zakaz posiadania psów. Cuchną i hałasują