Nigdy nawet nie brałam pod uwagę, żeby rodzić siłami natury. Jestem bardzo drobnej budowy, więc skończyłoby się to na pewno źle. Kiedy dowiedziałam się, że będę miała dziecko - od razu zaczęłam szukać prywatnego szpitala, który zrobi to tak, jak należy.
Zobacz również: Te słowa wywołały burzę: „Cesarka to nie poród, ale OPERACJA USUNIĘCIA DZIECKA z podbrzusza!”
Udało się i za odpowiednią opłatą ustaliliśmy szczegóły. Położyli mnie kilka dni przed planowanym terminem i wywołali poród w odpowiednim momencie. W trakcie jednak coś poszło nie tak. Konieczne było pionowe cięcie.
Miałam mieć niewielką bliznę, którą będę mogła ukryć pod bielizną, a teraz mój brzuch wygląda jak sieczka.
Jak widać, pieniędzmi nie wszystko można załatwić. Lekarze wmawiają mi teraz, że nie mieli innego wyjścia, ale moim zdaniem spartaczyli robotę. Niby tak dokładnie mnie badali, a nie przewidzieli komplikacji.
Zobacz również: „Robię to ze łzami w oczach”. 25-latka ujawnia, jak naprawdę wygląda brzuch po cesarskim cięciu
Najgorsze jest to, że nie byłam tego świadoma w trakcie porodu. Dopiero następnego dnia zauważyłam dziwnie duży opatrunek na brzuchu. Szrama jest ogromna, bo zaczyna się tuż pod pępkiem, a kończy na wysokości łona.
Jednym z powodów, dlaczego wybrałam cesarkę na życzenia, była właśnie kwestia estetyczna. Chciałam wyglądać dobrze, a teraz nie mogę na siebie patrzeć. Już nigdy swobodnie nie założę stroju kąpielowego. Ucierpiało na tym też moje życie intymne.
Wcześniej planowałam jeszcze jedno dziecko, ale chyba się nie zdecyduję. Nie chcę być jeszcze bardziej oszpecona.
Aleksandra
Zobacz również: LIST: „Poród przez cesarkę to żadne narodziny. Raczej WYDOBYCINY!”