Pracuję w handlu od lat i mam wrażenie, że w niektórych kwestiach jest coraz gorzej. Kiedyś klienci wydawali mi się bardziej przyjaźni. Teraz mało który odpowiada na dzień dobry, nie wspominając o podstawowych zasadach kultury osobistej.
Zobacz również: LIST: „Moje chore dziecko rozbiło w sklepie butelkę drogiego alkoholu. Nie zapłacę!”
Najgorsze jest to, że nawet kobiety nie rozumieją innych kobiet. Codziennie obsługuję ciężarne, które muszą stać w długiej kolejce albo się prosić. Bardzo rzadko, prawie nigdy, któraś z pań zaproponuje przyszłej mamie, by przeszła przed nią.
Mamy napisane, że obsługujemy ciężarne poza kolejnością, ale i tak wszystko zależy od nastawienia osób odwiedzających sklep.
Powinny same z siebie przepuszczać, ale ciągle trzeba im o tym przypominać. Bywa i tak, że nawet wtedy nie mają zamiaru się ruszyć. Bo im się spieszy, ciąża to nie choroba i tym podobne slogany. Totalna znieczulica.
Zobacz również: LIST: „Wystawiam worek z pieluchami przed drzwi. Sąsiedzi mają z tym problem”
Coraz bardziej jestem za tym, żeby wprowadzić jakieś odgórne przepisy. Strach pomyśleć, jak mnie potraktują, kiedy sama zajdę w ciążę. Nie chcę być tak pomiatana. Kiedyś to było naturalne, że na widok brzucha człowiek ustępował miejsca albo przepuszczał przed siebie.
Dziś? Każdy myśli tylko o sobie. Nawet dziewczyny, które zapominają o tym, że prędzej czy później same będą w podobnej sytuacji. Kilka razy zdarzyło się tak, że musiałam wyjść z kasy i osobiście przyprowadzić do siebie kobietę w stanie błogosławionym.
Inaczej nikt by się nie ruszył. A jeszcze by ją zmieszali z błotem...
Marta
Zobacz również: LIST: „Koleżanka odwiedziła mnie pierwszy raz po porodzie. Przyszła z pustymi rękami!”