Bardzo doceniam ludzi, którzy pracują w ogólnie pojętych usługach. Handel, gastronomia, salony fryzjerskie i tym podobne branże. Sama chyba nie miałabym nerwów, żeby użerać się z niektórymi klientami. Rodacy bywają trudni w obyciu.
Zobacz również: Kucharze i kelnerki zdradzają, czego NIGDY nie zamawiać w restauracji (jeśli nie chcesz się zatruć)
Mnie pod tym względem chyba nie ma czego zarzucić. Kiedy jestem w restauracji, wtedy traktuję obsługę z dużą kulturą. Uśmiecham się, nie ponaglam i doceniam, kiedy dobrze pracują. Tym razem miało być tak samo, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie.
Pierwszy raz zrobiłam coś takiego i wcale nie czuję wyrzutów sumienia. Akurat ta kelnerka zasłużyła na takie potraktowanie.
Byłam z koleżanką w knajpce. Zjadłyśmy, wypiłyśmy, więc poprosiłam o rachunek. Zajmowała się nami sympatyczna dziewczyna. Bardzo ogarnięta i to ona pomogła nam wybrać coś z menu. Zapłaciłam kartą, a jej wręczyłam 20 zł za fatygę.
Zobacz również: Byłam kelnerką tylko przez miesiąc. Opowiem wam, dlaczego stamtąd uciekłam
Siedziałyśmy jeszcze przez chwilę po opłaceniu rachunku. Miałyśmy się już zbierać, kiedy usłyszałam rozmowę naszej kelnerki z koleżanką. W naprawdę paskudny sposób skomentowała wejście do lokalu dziewczyny przy tuszy. Na pewno padło słowa "locha".
Nienawidzę takiego traktowania innych. Zwłaszcza, kiedy żyjesz z obsługi ludzi. Machnęłam na nią i zażądałam zwrotu napiwku. Zrobiła głupią minę i po chwili zastanowienia oddała. Wtedy wyszłam, bo nie chciałam siedzieć tam ani minuty dłużej.
Uważam, że nie mogłam się inaczej zachować. Niech to będzie dla niej nauczka.
Aleksandra
Zobacz również: LIST: „Polacy skąpią na napiwki. Jestem kelnerką i od większości gości nie dostaję NIC!”