W życiu bym nie pomyślała, że praca może się okazać gwoździem do trumny mojego związku. Co innego, gdybym siedziała na bezrobociu i żerowała na facecie. Ale nie - ciężko haruję i nie oczekuję, żeby ktoś inny mnie utrzymywał.
Zobacz również: LIST: „Zarabiam 1800 zł, ale nie narzekam. Nie można pracować tylko dla pieniędzy”
Najwyraźniej mój chłopak nie jest w stanie tego docenić. Ostatnio stwierdził, że tak się nie da żyć. Mam szukać innego zatrudnienia albo będziemy musieli się rozstać. W czym problem? Nie podoba mu się, że pracuję na zmiany.
Ja też nie jestem zachwycona, ale nie można mieć wszystkiego. Przyzwyczaiłam się.
On by wolał, żebym pracowała codziennie od 7 do 15 i miała każdy weekend wolny. On tak ma. Wraca najpóźniej o 16, a soboty i niedziele ma na wypoczynek. Zazdroszczę, ale on chyba żyje w jakimś innym świecie. Trzeba mieć naprawdę szczęście, żeby trafić na taką pracę.
Zobacz również: Praca jednak może hańbić. Te zawody są najbardziej znienawidzone przez Polaków
Nie będę nigdy urzędniczką ani nauczycielką, bo nie mam takiego wykształcenia. W innych branżach czas pracy jest elastyczny. Ja robię w handlu, a na dodatek zdarza mi się towarować sklep nocami. Pracuje się według grafiku i bez względu na dzień.
Podobno strasznie go to męczy, bo chciałby mnie mieć dla siebie. A tak nigdy nic nie można zaplanować, bo czasami godziny mi się zmieniają. Tylko jeden weekend w miesiącu mam całkiem wolny, czasami w tygodniu chodzę na 13 i wracam po 21, więc też nie nadrobimy.
Nie wspominając o nockach, bo wtedy wracam i śpię do południa. To też mu się nie podoba. Powoli zaczynam myśleć tak jak on. Że ten związek nie może się udać.
Nadia
Zobacz również: LIST: „Jestem samotną mamą. Nie pracuję, bo mi się to zwyczajnie nie opłaca”