To miało wyglądać zupełnie inaczej. Jeszcze przed maturą miałam plan: bez względu na wyniki pójdę na zaoczne studia i do pracy. Zarobię na czesne, zdobędę doświadczenie i będę samodzielna. Rodzice stwierdzili, że to zły pomysł.
Zobacz również: Ile trzeba zarabiać, by godnie żyć? Polakowi na przeżycie wystarczy 1467 zł
Przez nich złożyłam papiery na dzienne i dostałam się na uczelnię w innym mieście. Obiecywali, że niczego mi nie zabraknie. Mam się tylko uczyć, a finansowo mi pomogą. Mieli płacić za akademik, jedzenie, telefon, ciuchy i wszystko inne.
Tak było tylko przez pierwszy miesiąc. Później stwierdzili, że to jednak nie na ich kieszeń.
Dostaję od nich 1000 zł, ale życie w mieście jest bardzo drogie. Ledwo opłacę sobie pokój, obiady na stołówce i już nic nie mam. A trzeba się jeszcze w coś ubrać, kupić kosmetyki, czasem wyjść na miasto. Tylko za co?
Zobacz również: LIST: „Wegetuję za 3000 zł miesięcznie. Czasami głoduję albo jem kaszę przez kilka dni...”
Moje życie od października przypomina wegetację. Chodzę na zajęcia, wracam do akademika, idę spać. Strasznie się zaniedbałam, bo nie mam już pieniędzy na porządnego fryzjera i zrobienie sobie paznokci. Schudłam 15 kg, bo nie stać mnie na porządne śniadanie czy kolację.
Poznałam fajnych ludzi, ale powoli ich tracę. Oni ciągle gdzieś wychodzą. To kino, to klub w weekend, jakieś wyjazdy za miasto. Noszą modne ciuchy i o nic się nie martwią. Jakoś ich rodziców stać, żeby żyli na poziomie. Ja wyglądam i czuję się jak ofiara losu.
Przykro mi, że tak na mnie skąpią. Chyba dłużej tego nie wytrzymam i będę musiała rzucić dzienne studia.
Agnieszka
Zobacz również: Polski student potrzebuje 1900 zł miesięcznie, żeby przeżyć. Oto jego wydatki