Od lat borykam się z różnymi problemami zdrowotnymi. Chodzi głównie o hormony i policystyczne jajniki, więc jestem pod opieką dobrego ginekologa i endokrynologa. Tak przynajmniej myślałam, bo ten pierwszy bardzo mnie zawiódł.
Zobacz również: Przyjaciółka podsumowała jej awaryjną cesarkę: „To nie jest prawdziwy poród”
Jest poprawa i to spora, więc pomyślałam, że to odpowiedni moment na powiększenie rodziny. Mam 32 lata, więc czas ucieka. Pochwaliłam się swoimi planami, a wtedy pan doktor dziwnie na mnie spojrzał. Jego zdaniem nie powinnam zachodzić w ciążę.
Problemem ma być moja nadwaga. "W takim stanie to nieodpowiedzialne" - usłyszałam.
Chciało mi się płakać. Przecież te dodatkowe kilogramy to nie moja wina. Staram się żyć aktywnie i jeść zdrowo, ale leki mnie wykończyły. Ciągle na hormonach, więc waga szaleje. Naprawdę nie spasłam się na własne życzenie.
Zobacz również: „Mój mąż ma do mnie pretensje, bo dwa miesiące po porodzie wciąż nie zrzuciłam nadwagi”
Nawet jeśli są jakieś przeciwskazania, to oczekiwałabym od lekarza innej reakcji. Może nowego planu leczenia? Zmiany leków? Konkretnych wskazówek? Zamiast tego: proszę nie rodzić, bo jest pani za gruba. O tym, że sam mnie doprowadził do otyłości to już nie wspomniał.
Zastanawiam się poważnie nad zmianą specjalisty, bo u niego nic dobrego mnie nie czeka. Upokorzył mnie jako kobietę i nie zaproponował żadnego rozwiązania. Najpierw mam schudnąć. Ale jak, skoro dalej łykam mnóstwo pigułek?
Próbowałam dopytać, ale według niego chyba nigdy nie powinnam zostać mamą. Po wizycie u niego czuję się jak śmieć.
Anna
Zobacz również: 29-latka ma już 6 dzieci. Usłyszała potworny komentarz na swój temat