Ze zdumieniem obserwuję to wszystko, co dzieje się w temacie obowiązkowych szczepień. Rosnąca liczba odmów, kolejne epidemie, petycje, słuchanie szarlatanów, a nie lekarzy i można tak długo wymieniać. Jako społeczeństwo cofamy się ewidentnie w rozwoju.
Zobacz również: Nie chciała szczepić dziecka, bo bała się autyzmu. Odpowiedź lekarza to hit
Tyle dobrego, że wśród moich znajomych i rodziny nie było osób, które uwierzyły w propagandę antyszczepionkowców. Wszystkie dzieci szczepione, a dorośli z olejem w głowie. Myślałam, że ten problem w ogóle nas nie dotyczy.
Do wczoraj, kiedy w czasie rozmowy córka wygarnęła mi, że naraziłam ją na tak ogromne niebezpieczeństwo!
Usłyszałam od 16-latki (choć nie wprost), że jestem wyrodną matką, bo ryzykowałam jej życiem. Mogła przecież umrzeć albo zachorować na autyzm. To było nieodpowiedzialne i szkodliwe. Prawdopodobnie jej alergia na pyłki to też efekt szczepionki.
Zobacz również: Dostałam mandat, bo nie zaszczepiłam dziecka. Nie poddam się!
Aż mi słów zabrakło, żeby to skomentować. Nie dość, że to bzdury, to jeszcze z ust własnej córki i wypowiedziane z takim przekonaniem. Ona jest jedną z tych, którzy wiedzą, że szczepionki zabijają. Skąd? Pewnie z Internetu. Wystarczy jakiś mądrze wyglądający mem.
Wściekłam się, więc powiedziałam jej tylko, żeby zaczęła się pilniej uczyć i ograniczyła czas spędzany w Sieci. Przy najbliższej wizycie u lekarza poproszę, żeby jej wytłumaczył, jak bardzo się myli.
To niewiarygodne, że propaganda antyszczepionkowa dociera do tak młodych ludzi. Dla mnie to wychowawcza tragedia.
Iwona
Zobacz również: LIST: „Antyszczepionowcy to nie oszołomy! Nawet nie wiesz, ile im zawdzięczasz...”