Dużo się ostatnio złego mówi o matkach. Że takie zachłanne, oderwane od rzeczywistości, monotematyczne, roszczeniowe. Nie to co niezależne kobiety, którym udało się nie wpaść. Takie to pożyją, bo są wolne i niezależne.
Zobacz również: LIST: „Nie wierzcie kobietom, które mówią, że nie mają dzieci, bo ich nie chcą. To kłamstwo!”
Szczerze? Wolę towarzystwo typowej kury domowej, która cały dzień zajmuje się dziećmi, niż ambitnej karierowiczki. Takie oderwane od rzeczywistości osoby są dla mnie zwyczajnie nudne. Wkurzają mnie swoim gadaniem.
Ciągle tylko ja, ja i ja. Dla nich nie ma czegoś takiego jak my. Kiedy to zrozumiałam, przestałam się z nimi zadawać.
Kiedyś kumplowałam się tylko z takimi dziewczynami. I to nawet wtedy, kiedy urodziłam pierwsze, a później drugie dziecko. Lubiłam ich luz. Dzięki nim mogłam się dowiedzieć, co w wielkim świecie słychać. Opowiadały mi o swoich kolejnych studiach, podróżach, awansach, imprezach.
Zobacz również: LIST: „Wolę kupić psa, niż rodzić dziecko. Bardziej rozczula mnie słodki mops niż zapłakany bobas”
Dopiero z czasem zorientowałam się, jakie to wszystko jest płytkie i bezwartościowe. Dziś nie mam w swoim otoczeniu praktycznie żadnej bezdzietnej singielki. Takie osoby mnie wkurzają. Wolę pogadać z inną kobietą, która wie co to ciąża, poród, obowiązki, własna rodzina.
Nie piszę tego, żeby kogoś obrazić. Chciałabym tylko, żeby dziewczyny siedzące w domu z maleństwem nie czuły się gorsze. Nie macie czego zazdrościć tym karierowiczkom. To nie my jesteśmy dziwne, ale one.
Najlepszą przyjaciółkę straciłam właśnie z tego powodu. Będąc matką zrozumiałam, jaka ona jest dziwna.
Magda
Zobacz również: Bezdzietne kobiety mówią DOŚĆ. 7 tekstów, których nie chcą więcej słyszeć