Nie mam jakichś bardzo dobrych relacji z rodzicami mojego męża. To raczej wzajemna akceptacja, niż wielka miłość. Gdyby nie ich syn, to na pewno byśmy się nie zaprzyjaźnili. Mimo pewnego dystansu staram się być dla nich jak najmilsza. Zaproszenie na obiad jest chyba na to dowodem.
Zobacz również: „Teściowej przeszkadza, że jestem wegetarianką. Zarzuciła mi, że urodzę jej upośledzone wnuki” (Historia Malwiny)
Oni mieszkają w miejscowości pod Warszawą i tak naprawdę rzadko bywają w stolicy. W ubiegły piątek jednak się pojawili, bo mieli coś do załatwienia. Ja miałam akurat wtedy wolne, więc zaproponowałam, żeby wpadli.
Wzięłam ich z zaskoczenia i nie mieli wyjścia. Poza tym, to chyba miły gest z mojej strony.
Umówiliśmy się w okolicach godziny 13, więc wypadało przygotować jakiś obiad. Uprzedziłam ich na wszelki wypadek - nie jedzcie niczego na mieście, bo zjecie u nas. Przystali na tę propozycję. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że chcieli mnie przetestować.
Zobacz również: Zamarła, kiedy zobaczyła kreację teściowej. Ona chce to założyć na ślub
Okazja bardzo nieformalna, więc zrobiłam to, co lubię. Przygotowałam pieczone piersi kurczaka w sosie na bazie rosołu, z cebulą, pomidorkami i ziołami. Wyszło smacznie, więc byłam z siebie zadowolona. Oni nie...
Zjedli tylko ziemniaki i surówkę, bo w piątek mięsa nie jedzą. Wpadłam jak śliwka w kompot. Zapomniałam zupełnie. O poście, bo nie praktykuję i o ich rzekomo głębokiej wierze (która wydaje mi się bardziej na pokaz).
Wywołałam straszny skandal, bo teściowa od razu zadzwoniła do syna ze skargą. Stwierdziła, że ją uraziłam i chyba nie powinnyśmy się już widywać. Nie żeby mi to nie odpowiadało, ale to jednak rodzina. Z tego wynika, że mocno zaburzona.
Klaudia
Zobacz również: Teściowa nazwała synową bałaganiarą. Odpowiedź syna to najlepsze, co dziś przeczytasz