Kiedy słyszałam, że facet którejś z koleżanek nie chce towarzyszyć jej przy porodzie, to miałam o nim jak najgorsze zdanie. Dlaczego tylko kobieta ma się męczyć? Dziecko zrobili i będą wychowywać razem, więc na porodówce powinien ją wspierać.
Zobacz również: Młody tata nie chciał być przy porodzie, bo boi się krwi. Internauci go zlinczowali
Zdania nie zmieniłam także wtedy, kiedy okazało się, że jestem w ciąży. Od razu powiedziałam mężowi, żeby nie szukał wymówek. Wspólnie przez to przejdziemy, a jego obecność w szpitalu jest niezbędna. To buduje więź i tym podobne slogany.
Nie miał wyjścia i był ze mną. A teraz bardzo tego żałuję.
On złego słowa nie powie, żeby mnie nie urazić. Ale ja wiem, co się tam działo i ciężko to zniósł. Poród nie należał do krótkich i łatwych. Męczyłam się tam wiele godzin, a parcie nic nie dawało. W pewnym momencie położnik z pielęgniarką położyli się na mnie.
Zobacz również: Zobacz, jak faceci zachowują się na porodówce. Udało się to uchwycić na zdjęciach
Dosłownie wycisnęli dziecko. Mój mąż był blady jak ściana. Nie wiedział co robić - dodawać mi otuchy czy sprać na kwaśne jabłko tych sadystów. Krew, śluz, łożysko, moje cierpienie. Po co musiał na to wszystko patrzeć?
Wcale nie czuję, żeby to nas jakoś zbliżyło. Wydaje mi się wręcz, że zaszkodziło. On ma ewidentnie traumę, bo w ogóle nie chce rozmawiać na ten temat. Oczywiście głośno się do tego nie przyznaje, ale znam go długo i widzę.
Współczuję mu i wiem, że kolejnym razem - choćby bardzo chciał - nie zgodzę się na jego obecność przy porodzie. To może tylko zaszkodzić.
Lidia
Zobacz również: Internauci płaczą na widok tych zdjęć z porodówki. Tylko spójrz na minę młodego taty