Zazwyczaj sytuacja wygląda zupełnie na odwrót. Kobieta czuje instynkt macierzyński i bardzo chce urodzić. Facet raczej nie jest chętny i znajduje milion wymówek, dlaczego to kiepski moment na dziecko. U nas jest inaczej. Ja nie chcę, a on cały czas naciska.
Zobacz również: „Po obejrzeniu tego filmu nie mam ochoty zajść w ciążę!”. Zobacz, jak dziecko zmienia zawartość kobiecego brzucha
Mamy po 27 lat, więc teoretycznie nic w tym dziwnego. Ale on za nic ma moje zdanie i próbuje mnie podstępem zapłodnić. Nie ma w tym ani trochę przesady. Bo jak inaczej nazwać ściąganie prezerwatywy za moimi plecami albo chowanie mi pigułek antykoncepcyjnych?
Czeka z utęsknieniem na moją wpadkę, chociaż ja instynktu wcale nie czuję.
Jasne, że kiedyś chciałabym mieć dzieci, ale daję sobie jeszcze kilka lat. Najpierw muszę coś osiągnąć zawodowo. Chciałabym też wcześniej wziąć ślub, na czym jemu z kolei nie bardzo zależy. Ostatnio stwierdził, że na kocią łapę jest lepiej, bo wtedy partnerzy muszą się bardziej starać.
Zobacz również: LIST: „Sugerują mi eutanazję i sterylizację. Tylko dlatego, że nie chcę mieć dzieci!”
Próbuję mu tłumaczyć, że do tanga trzeba dwojga. Jego chęci nie wystarczą, bo ja też powinnam czuć taką potrzebę. Co w sytuacji, gdy odrzucę dziecko? Nad tym w ogóle się nie zastanawia. Według mnie jego wyobrażenie na temat rodzicielstwa jest trochę naiwne.
Dzidziuś się urodzi, to wszystko będzie w porządku. Ja od razu zmienię zdanie i jeszcze mu podziękuję. Absurd... Doszło do sytuacji, że unikam współżycia z nim. Bo on naprawdę jest zdolny prawie do wszystkiego.
Co ja mam zrobić, żeby uzbroił się w cierpliwość i przestał działać przeciwko mnie?
Dorota
Zobacz również: Astrologiczny ranking matek. Znak zodiaku zdradza, czy sprawdzisz się w tej roli