Niektórzy duchowni już od dawna mają u mnie na pieńku. No, ale mówi się, że wierzymy w Boga, a nie jego ziemskich przedstawicieli. Można się z nimi nie zgadzać, a religię traktować serio. Z takiego założenia wychodzę od lat, bo nie podzielam poglądów dużej części kleru.
Zobacz również: Ksiądz oburzony asortymentem jednej ze stacji benzynowych. Co tak go zgorszyło?
Denerwuje mnie ich zaangażowanie po jednej stronie sceny politycznej i ciągłe straszenie. Ostatnio można odnieść wrażenie, że Polsce zagrażają tylko aborcjonistki i geje. W czasie kazań ciągle słyszy się o okropnych paradach równości i mordowanych dzieciach.
Nie da się tego słuchać, dlatego staram się reagować.
W niedzielę coś we mnie pękło i ostentacyjnie wyszłam z kościoła w czasie mszy. Zrobiłam to głośno i wyraźnie. Ksiądz to zauważył, bo aż przestał mówić. Wielu ludzi się odwróciło w moją stronę. Przeczekałam za drzwiami jego wywody i wróciłam. Dziwnie na mnie patrzyli.
Zobacz również: Ksiądz radzi młodym małżeństwom: "Mąż może się rozpić, mogą się pojawić narkotyki, a żona powinna stać u jego boku"
Ale ja po prostu mam dość. To chyba 3 czy 4 kazanie w tym roku, a zbyt długo nie trwa, na temat przerywania ciąży. Połączone z polityczną agitacją, bo oczywiście głosujcie na tych, którzy są przeciwko mordowaniu niewinnych istnień.
Dla mnie wiara ma być nadzieją, a nie ciągłym wytykaniem innych. Szkoda, że nawet ci, którzy podzielają moje zdanie, nie mają odwagi by tak zareagować. Gdyby było nas więcej, to może kler by się opamiętał. A tak pewnie potraktują mnie jako pojedynczą wariatkę.
Mimo wszystko uważam, że tak trzeba. Jestem z siebie dumna.
Anna
Zobacz również: Ta instrukcja to hit! Parafia tłumaczy, jak godnie przyjąć księdza po kolędzie