Czytałam już o takich sprawach, ale w życiu bym nie pomyślała, że mnie to spotka. Raczej unikam podjadania czegokolwiek w sklepie i otwierania napojów, które jeszcze nie są moje. Inni się nie przejmują i są w stanie zaliczyć pełny posiłek przed dojściem do kasy.
Zobacz również: Zakonnica ukradła piwo. Butelki schowała pod habit!
Tym razem nie miałam wyjścia i musiałam nagiąć swoje zasady. Zemdliło mnie z głodu, bo wyszłam rano bez śniadania, później nie było czasu na obiad i do godziny 16 miałam w ustach tylko gumę do żucia i kawę. Chwilowy kryzys, więc sięgnęłam po bułkę i mi przeszło.
Specjalnie wzięłam jeszcze jedną, żeby zapłacić podwójnie. Ale zapomniałam.
Stojąc w kolejce jeszcze miałam to w głowie, ale zadzwonił telefon i tak jednym uchem słuchałam rozmówcy, a drugim kasjera. Bułkę przeoczyłam zupełnie. Zapłaciłam i... wpadłam na ochroniarza. Czekał na mnie, bo dostał sygnał z monitoringu.
Zobacz również: „Mój syn ukradł batona w sklepie. Sąsiadka zaczęła o tym plotkować w naszym bloku”
Wyrwał mi paragon z dłoni i zobaczył tam jedną bułkę, którą mam w siatce. Pyta, co z drugą, bo przecież zjadłam. Na śmierć zapomniałam. Odwracam się, żeby zapłacić, a on do mnie, że nie ma tak łatwo. Popełniłam wykroczenie, które polegało na kradzieży przedmiotu małej wartości.
Przyjedzie policja i dostanę mandat. Regulowanie zaległości po fakcie to jego zdaniem za mało. No i zaczęła się dyskusja. Przyleciał drugi facet, kasjer próbował ich uspokoić, klienci się nie mnie gapili. Minęło dobrych kilka minut, kiedy usłyszałam, że jestem wolna.
Jak jakiś wielki przestępca. A ta nieszczęsna bułka nie kosztowała nawet 30 groszy.
Magda
Zobacz również: Kobieta przyłapana na kradzieży w sklepie. Zobacz, ile towaru udało jej się ukryć... pod spódnicą!