Nie mam nic przeciwko temu, żeby dorosły człowiek przeszedł sobie na dietę i ją stosował. Kiedy córka stwierdziła, że przechodzi na wegetarianizm, a wkrótce przekonała do tego swojego męża - zaakceptowałam to. Mogą o sobie decydować i skoro im taki styl życia pasuje, to w porządku.
Zobacz również: Zdradzę Wam, dlaczego nie przyjaźnię się z mięsożercami. Dla mnie to nie są ludzie
Z dziećmi jest trochę inaczej. One zostały do tego w pewnym sensie zmuszone, bo w domu nagle zabrakło wędlin, parówek, kotletów, pasztetów i tak dalej. Nikt ich o zdanie nie pytał, a prawda jest taka, że nadal lubią takie rzeczy.
Stwierdziłam - w domu rządzą rodzice, ale u mnie mogą obowiązywać inne zasady.
Z tego powodu, gdy wnuki zostają u mnie, a raz na jakiś czas zdarzy się takie popołudnie albo cały weekend - wtedy gotuję im to, na co mają ochotę. Najmłodsza uwielbia kanapki z szynką, wszyscy zajadają się kotletami z kurczaka i dobrą kiełbaską też nie pogardzą.
Zobacz również: „Moja 4-letnia córka jest wegetarianką. Nigdy nie podałam jej mięsa”
Do tej pory ukrywałam to w tajemnicy przed córką i zięciem, ale ostatnio prawda wyszła na jaw. Miałam porządną awanturę z tego powodu. Podobno nie szanuję ich wyborów i rujnuję cały wysiłek, jaki oni wkładają w wychowanie dzieci. Jestem innego zdania.
Co ma zrobić kochająca babcia, kiedy rodzice odmawiają czegoś jej wnukom, a one do niej przychodzą i proszą?
Od odrobiny mięsa jeszcze nikt nie umarł. Nie bez powodu, jak umawiamy się przez telefon, to one zawsze pytają po cichu: "A zrobisz coś dobrego? Takiego wiesz...". Chodzi oczywiście o mięsny przysmak. Nie uważam, żebym robiła coś złego.
Wanda
Zobacz również: Dlaczego faceci boją się wegetarianek?