Uwielbiam przyrodę, ale w naturalnym środowisku. Nie ma dla mnie lepszego sposobu na relaks, niż spacer po lesie albo karmienie wiewiórek w parku. Chętnie odwiedzam gospodarstwa agroturystyczne, gdzie mogę spotkać owce albo kozy. Od czasu do czasu jeżdżę konno.
Zobacz również: LIST: „Denerwują mnie ludzie mieszkający na blokowiskach. Z nimi jest coś nie tak”
Także zwierzaki kocham, ale pod warunkiem, że są w odpowiednim dla siebie miejscu. W lesie, parku, na pastwisku albo w zagrodzie. Nie widzę większego sensu, żeby na siłę sprowadzać je do większych skupisk ludzkich, a trudno inaczej nazwać miasto. A tym bardziej wielki blok.
Każdy chce mieć psa, kota czy innego chomika. Według mnie to męczenie tych stworzeń.
Kot jest mi obojętny, jeśli nie łazi samopas i nie sika mi na parapet. Gorzej z psami, bo odnoszę wrażenie, że to one rządzą osiedlem. Właściciele pozwalają im na wszystko i zupełnie nie potrafią wychować. Efekt jest taki, że wszystko śmierdzi moczem, a nocami nie da się spać, bo czworonogi ujadają.
Zobacz również: LIST: „Sąsiedzi zostawili mi na wycieraczce list z obelgami. Przeczytajcie”
Powiecie, że jestem przewrażliwiona, ale niczego nie wymyślam. Już kilka razy widziałam obsikaną windę i raczej nie zrobił tego sąsiad. Trawniki są dosłownie przykryte rozmazanym kałem. Psy wyją od rana do wieczora. Oczywiście w najmniej oczekiwanym momencie. O popołudniowej drzemce nie mogę pomarzyć.
Na nic upominanie i skargi do administracji. Psiarzom wolno wszystko.
Naprawdę nie miałabym nic przeciwko tym pięknym stworzeniom, gdyby ludzie potrafili się nimi zająć. Na to jednak nie liczę, więc jedyny sposobem byłoby wprowadzenie zakazu. Jak chcesz, żeby twój pies załatwiał się gdzie popadnie i piszczał całymi nocami - przeprowadź się do domu.
Karolina
Zobacz również: LIST: „Drażnią cię sąsiedzi palący na balkonie? To twój, a nie ich problem”