Pracowałam już w kilku firmach i nawet jak nie lubiłam swojego zajęcia, to akurat ludzi traktowali bardzo fair. Nigdy nie wstrzymywano mi urlopu, z mobbingiem się nie spotkałam, a na święta zawsze była jakaś premia albo bon. Zazwyczaj około 500 zł, co już ratowało grudniowy budżet.
Zobacz również: Ta firma daje swoim pracownikom prawie tydzień wolnego, żeby mogli…
Niedawno zatrudniłam się w nowym miejscu i liczyłam na to samo. Właśnie dostałam pensję i przy okazji talon do sklepu. Aż parsknęłam śmiechem. W kopercie była karta z życzeniami od zarządu, co uważam za całkiem miłe i tej świstek z nominałem. 200 zł.
Mało tego - nie jest to bon do wykorzystania w różnych sklepach, ale tylko jednym konkretnym.
Uważam to za świństwo i wyjątkowy nietakt. Gdybym nic nie dostała, to uznałabym, że firma jest niepoważna. Otrzymując takie drobne dochodzę do wniosku, że na dodatek bezczelna. W mediach czytam, że statystyczny Polak wydaje na święta 1000-1200 zł. Licząc dzieci.
Zobacz również: LIST: „500+ to za mało! Dałam się nabrać i urodziłam, a pieniędzy nie starcza na nic”
Także za dwie stówki na pewno zaszaleję na zakupach w sklepie, którego szczerze nie znoszę. Kupię kawę, herbatę, zgrzewkę coli i może jeszcze na kilogram karpia starczy. Już by się nie wygłupiali, tylko wpłacili kasę na konto. Czuję się uszczęśliwiona na siłę i upokorzona.
Sami pewnie wypłacili sobie wielkie premie, a ludziom dają ochłapy.
Wiem, że niektórzy nic nie dostają. Ja to mam szczęście. Nie można wybrzydzać, kiedy dostaje się prezent. Ale trzeba mieć swoją godność. Moja podpowiada mi, że firma drwi sobie z pracowników. Zwłaszcza, że ostatnio ogłosili zysk netto w pierwszym półroczu na poziomie kilku milionów. To jakiś straszny żart.
Ewa
Zobacz również: Twoje imię ma wpływ na to, ile zarabiasz. Sprawdź, czy będziesz bogata