Nie twierdzę, że jestem jakimś geniuszem, który kosi grubą kasę. Skończyłam dość popularne studia, znalazłam pracę poza branżą, ale i tak jakoś sobie radzę. Niedawno zmieniłam firmę, co wiązało się z małą podwyżką. Wcześniej w okolicach 3000 zł na rękę, teraz prawie 3600.
Zobacz również: „Zarabiam 5000 zł miesięcznie. Nie potrafię nic oszczędzić” (Historia Karoliny)
To jeszcze nie są kokosy, ale dziewczynie w moim wieku (27 lat) wystarcza. A już zwłaszcza, jak mieszka się z drugą osobą i można podzielić rachunki. Stać mnie na normalne życie, przyjemności, a nawet odkładam coś na koncie oszczędnościowym.
Myślałam, że to standard, ale ostatnio w gronie znajomych zaczęliśmy szczerze rozmawiać i przeżyłam szok.
Okazuje się, że przy nich to ja jestem krezusem, który śpi na pieniądzach. Większość z nich w życiu nie widziało takiej stawki. Kilka osób robi za najniższą krajową, a średnio dostają po 2 tysiaki (+/- 200 zł). Dla mnie to jakiś żart. Na dodatek mało śmieszny.
Zobacz również: Ile trzeba zarabiać, by godnie żyć? Polakowi na przeżycie wystarczy 1467 zł
Nie przypuszczałam, że ktokolwiek będzie chciał robić za takie grosze. To są wykształceni, młodzi i pełni energii ludzie. Gdyby tylko się rozejrzeli, to z palcem w nosie można znaleźć coś lepiej płatnego. Problem chyba w tym, że oni w ogóle się nie cenią.
Biorą, co dają, bo tak najłatwiej. A potem płaczą.
Nie uważam, że to wina rynku pracy. Raczej pracowników, którzy godzą się na takie nieludzkie traktowanie. Zaniżają w ten sposób stawki i później się dziwić, że klepią biedę. A pomijając to - naprawdę trzeba się w dzisiejszych czasach postarać, żeby dostać taką głodową pensję. Brak ambicji totalny.
Iwona
Zobacz również: Twoje imię ma wpływ na to, ile zarabiasz. Sprawdź, czy będziesz bogata