Sama oburzam się, kiedy słyszę, że znany polityk załatwił pracę komuś ze swojej rodziny. Różnica polega jednak na tym, że wykorzystuje stanowisko zaufania społecznego, żeby wcisnąć kogoś np. do spółki skarbu państwa. To jest według mnie niemoralne, a według prawa wręcz nielegalne.
Zobacz również: Poprosiła ojca, żeby napisał jej CV. Szybko tego pożałowała
Co innego, gdy chodzi o prywatną firmę. Każdy właściciel przedsiębiorstwa ma prawo zatrudnić kogo tylko zechce. To jego interes, więc powinno mu zależeć na zysku. Trudno nazwać taką sytuację nepotyzmem, bo nie chodzi o żadną państwową posadę.
Dlatego nie rozumiem oburzenia niektórych, że zatrudnił mnie wujek.
W pracy atmosfera nie jest najlepsza. Znajomi też się ode mnie odwracają. Wszyscy twierdzą, że dostałam robotę po znajomości. Nie interesuje ich, że mam odpowiednie kwalifikacje. Najważniejsze jest to, że zatrudnił mnie krewny.
Zobacz również: Dostałam ogromny spadek. To był początek moich problemów
Nie widzę w tym nic złego, ani niemoralnego. To chyba normalne, że rodzina sobie pomaga? Nie wiem, czy dostałabym tę fuchę gdyby nie stopień spokrewnienia. Ale to jest sprawa drugorzędna. Mam wyższe wykształcenie, a gdzieś zdobywać doświadczenie trzeba.
Ludzie patrzą na to bardzo źle. Widzą we mnie tylko protegowaną wujka, która nic nie potrafi.
Kiepsko się z tym czuję, ale nie dam im tej satysfakcji i z pracy nie zrezygnuję. Robię to, co lubię i dostaję za to uczciwe pieniądze. Uważam, że na każdą złotówkę ciężko zapracowałam. Niby po co miał szukać kogoś obcego, skoro ma mnie? Zazdrość niektórym odbiera rozum.
Karolina
Zobacz również: Ile trzeba zarabiać, by godnie żyć? Polakowi na przeżycie wystarczy 1467 zł